'' Nazywali mnie skazańcem i popaprańcem Nie wiedząc jak to jest gdy ktoś odbiera ci szansę'' ~Rysiu Peja/Slums Attack.
Badam grunt pod stopami , gdzie mi kurwa z butami ?!
niedziela, 10 lutego 2013
Marco chociaż był po paru drinkach wracał do domu samochodem. W tym samym czasie Ola jechała w stronę mieszkania swojego ukochanego. Po kilku minutach obydwoje byli już na miejscu. Ich białe i czarne Audi spotkały się na wprost siebie. Ich ciała zmierzyły się wzrokiem. Reus jako dżentelmen ruchem ręki oznajmił aby to Ola pierwsza wjechała na podjazd domu. Tek tak zrobiła. Za nią wjechał on. Kiedy zgasili swoje samochody i wysiedli Ola podbiegła do Mario i patrząc na niego jakby nie widziała go przez sto lat wyszeptała
- Przepraszam …
Chłopak bez słowa przytulił ją a ona się rozpłakała.
- To nie miało tak wyglądać ….
- Cicho ..- uspokajał ją.
- Ale wybaczysz mi ? – pytała.
- Przecież wiesz, że kocham Cię nad życie.
- Ale to ja byłam głupia, że Cię zostawiłam- przepraszała.
- Ja byłem głupkiem, że pozwoliłem Ci odejść.
- Ale zostaniesz ze mną na zawsze , nie ważne od tego gdzie będziemy mieszkać, grać.
- Będę kochał Cię na końcu świata a nawet dalej.
- Ja Ciebie też .
Marco przytulił Olę do siebie a ona go pocałowała. Obydwoje wiedzieli, że postępują dobrze. Każde z nich nie mogło żyć bez siebie. Kiedy całowali się zaczęło padać , Reus wziął ukochaną na ręce i uciekli do domu przed deszczem .
-Nie jadę do Monachium .-przerwała ciszę.
-Dziękuje Ci .-powiedział czule i zbliżył się do niej .
-Nie mogłabym ...-nie dokończyła , ponieważ ich usta się zbliżyły i zatonęły w pocałuknu.
Oboje dawno nie byli dla siebie dla siebie tacy czuli ... Ola poczuła ręce Marco pod swoją bluzką , dotykał ją delikatnie , lecz łapczywie .
Oni -zakochani w sobie ,choć chwilę zwątpiewali w siebie , teraz nie widzący świata po za sobą. Spędzają tą noc razem , niczym najszczęśliwsza para na Ziemi.
Kilka miesięcy później .
Łukasz i Charlie wzięli ślub razem z Asią i Mario. Aska mimo iż pogodziła się z rodzicami nie koniecznie chciała się z nimi spotykać. Łukasz uważał ,że tak będzie lepiej . Trzymać ich na dystans.
Marco i Ola są szczęśliwą parą , mieszkającą odzielnie . Olka dostała się na wymarzone studia , które podsunęła jej Aśka .
Robert i Liliana ..ah .. mimo wielu problemów i przeszkód są razem . Na drodze staneli im rodzice dziewczyny oraz starzy znajomi z 'branży' .
Jo poszła do szkoły , Łukasz miał jeszcze sporo kłopotów , ponieważ jej prawdziwi rodzice zaczęli ich nachodzić.
Ewa mimo próby zabójstwa Charlie , została jeszcze oskarżona o zabójstwo swojego byłego partnera i skazana na dożywocie .
_______________________________
KONIEC !
DZIĘKUJE WSZYSTKIM CZYTAJĄCYM :)
JUŻ NIEDŁUGO NASTĘPNY BLOG <3
Piszcie o kim ma być :))
mój drugi blog -http://marco-dagmara-lovestory.blogspot.com/
A TERAZ UJAWNIAMY ANONIMKA - JUSTYNA 16 LAT , GRA W PIŁKĘ NOŻNĄ .JEST Z WOJ. ŚLĄSKIEGO . LUBI JĘZYK NIEMIECKI <3
piątek, 8 lutego 2013
Będziesz o nią walczył jak lew !
Dzisiejszy dzień należał do najdziwniejszych . Od samego rana Robert i Mario wydzwaniali do Marco i namawiali na impreze. Ten nie miał ochoty. Po 235756475998 telefonie się zgodził. Miał ochotę się napić wódki i iść spać , co na dyskotece było możliwe.
-O 20 , tak ? -upewnił się Reus.
-Tak , tak . -potwierdził Robert.-Przyjedziemy po ciebie.
-Dobra .-uśmiechnął się do telefonu.
Ubrał się w zwykłe podarte jeansy i koszule w kratę . Do tego krzyżyk na łańcuszku i bransoletka z napisem 'Marco i Ola <3' . Nigdy jej nie zdejmował. Założył jeszcze neonowe nike. Usiadł jeszcze na krześle i patrzył w okno . Jakby miał tam kogoś zobaczyć ... tęsknił za jej bliskością , czułością ... Już przyjechali . Marco wyszedł z domu i udał się do samochodu Roberta.
-Hej wam -przywitał się.
-Hej blondasku.-powiedzieli zgodnie.
-Czyli tylko ja sam ? -zapytał widząc ,że jego kumple są z partnerkami.
-No tak wyszło . Ale spoko.-uśmiechnęła się Lily .-Tam będzie Alex.
-Ja pierdole.-odwrócił się do szyby.
-Oj Marco nie płacz.-pogligotała go siedząca najbliżej niego Liliana.
-Nie płacze .-uśmiechnął się.
-Ejj , nie podrywaj mi Lily !- krzyknął Robert po czym się zaśmiał.
-Oj Robert..-mruknął.
Dojechali do klubu. Pierwsze pół godziny Marco spędził rozmawiając z barmanem i jakimiś dziewczynami . Później zjawiła się Alex . Znalazła go od razu .
-Siemanko , Reus !
-Hej Alex.
-Jak tam ?
-Może być ...
-Zmusili Cię tu przyjść ?
-Tak .-zaśmiał się.
-Fajna bransoletka .-zwróciła uwagę na złoty łańcuszek na ręce mężczyzny.-Co tu piszę ?-podniosła jego rękę.-Marco i Ola ...ulalala.-uśmiechnęła się do niego.-Gdzie ona ?
-Nie ma ... nie wiem ... może w Monachium .-mówił a w jego oczach zbierały się łzy.
-Spadamy.-pociągnęła go za sobą. -Pójdziemy spokojnie pogadać .
-Dzięki...-odetchnął .-Gdzie ?
-Do mnie . -wsiedli do taksówki .Podała kierowcy adres. -Będzie moja siostra i brat , ale pogadamy .
-Dobra .-mówił patrząc na bransoletkę.-Ola...-mruczał.-Pogadamy , co nie ?
-Tak , ile wypiłeś ?
-Ze trzy drinki.
-Okej.
Dojechali pod blok Alex . Weszli do klatki i udali się na trzecie piętro. Weszli do mieszkania i skierowali się do pokoju Alex . Było tam bardzo przytulnie . Ładne meble , dywan i niezbyt duże okno.
-Siadaj , pójdę po czekoladę.-oznajmiła.
-Spoko.-usiadł na łóżku.
Po chwili wróciła. Z całą masą słodyczy .Położyła je obok Marco i wgramoliła się na łóżko pod ścianę.
-Mów i jedz. -wzięła lizaka.-Pomaga.
Marco opowiedział jej wszystko od początku do końca . Dziewczyna się wzruszyła . Zobaczyła ,że on ją kocha i to bardzo , widziała ,że jest zraniony , zostawiony , opuszczony.
-To ja się będę zbierał do domu ...-mówił wstając.
-Obiecaj mi coś.
-Tak ?
-Będziesz o nią walczył jak lew ! I nigdy się nie poddasz i kiedyś jeszcze mnie odwiedzisz .
-Obiecuje ! Siostro .-przytulił ją.
-Spadaj braciszku ! -zaśmiała się.
Marco wyszedł i udał się do domu . Nie było aż tak późno . Może 21...
#Ola
Ola siedziała sama w domu Łukasza , nie miała zamiaru z nikim rozmawiać,chciała pobyć sama.Wiedziała ,że wyjazd do Monachium to jak wygrana na loterii, ale czy tą wygraną nie był też Marco ? Dlaczego? Dlaczego jak zawsze nie wiedziała co ma począć ? Oglądała stronę internetową Bayernu i już rozmyślała o pierwszych treningach ,ale czy nie będzie jej czegoś brakować ? A może to ta druga osoba ,która zawsze była przy niej -Marco. Nie wiedziała co ma zrobić , myśleć , nawet przeszła jej przez głowę myśl ,żeby uciec gdzieś , schować się najdalej Dortmundu i zapomnieć o wszystkim , ale wiedziała ,że nie da się wymazać swojej największej miłości i marzeń z serca .
-Kocham go !! Chce być z nim !! nieważne czy zniszcze swoje marzenie .-wzięła kluczyki i bluzę do ręki, założyła niebieskie Nike i wybiegła z domu Piszczków. Na schodach minęła Łukasza i dziewczynki , które śmiały się w niebo głosy . Wiedziała ,gdzie ma iść. Kierunek -dom Marco .
__________________
Blog dobiega końca ! Czytajcie <33
czwartek, 7 lutego 2013
Tatuś . Marny z ciebie kuchaś
To jest
Liliana .-wskazał na czarnowłosą dziewczynę.-A to Alex.-przedstawił swoje
koleżanki.
-Hejj .-powiedzieli mężczyźni.
-Hej , miło mi poznać gwiazdy piłki nożnej.-zaśmiała się Lily.
-Mów dalej…-prosił trener Klopp.
-I tak wolę kosza .-rzekła krótko.-Ale nie powiem , lubię oglądać każdy sport.
-No to super , a druga koleżanka ?
-Fotografia .-spojrzała na Marco który siedział na ławce i oglądał swoje buty.-A temu co jest ? Kleju się na wąchał ?
-Gorzej …
-Mieszał szampana z piwem ?
-Nie … dziewczyna go rzuciła.
-A to suka.-powiedziała przez zęby , na co piłkarze wybuchli śmiechem.
-Dobra .-przerwała rozbawiona Liliana.-Wasz kolega –Robert , teraz ucieka na mój trening , bo taka umowa była.
-Ejj a mnie to już nie zabierzesz ? –zapytała ‘smutna’ Alex.
-NIE ! –tupnęła dziewczyna.-Ty sobie pocieszaj Marco.
-Jak Ty mnie nie zabierzesz to ja cię dogonię .
-I co ?
-I cię pożrę!
-No na pewno nie !Ich sobie zjadaj !-wskazała na przyglądających się im piłkarzom.
-Oni są za duzi i nie mam z nimi szans ale z tobą tak , mała ! –ruszyła w jej stronę.
-AAAAAAAAAAAAAAAAA Robert uciekaj wariatka nas goni !-złapała Lewego za rękę i zaczęła biec.
Alex podążyła za nimi , ale była wolniejsza . Zobaczyła ,że Marco wyrywa trawę z boiska. Źdźbło , po źdźble.
-Ejj nie rób tak bo deszcz będzie padał !-zwróciła mu uwagę.
-Niech pada…-nawet nie spojrzał na jej twarz.
-Weź człowieku , zachowujesz się jak człowiek , któremu dziecko w szpitalu umiera ! Ogarnij się.
-Ale , kiedy ja ją kocham.
-Gówno mnie to obchodzi ! Teraz wstajesz i idziesz do kumpli i świetnie się bawisz , bo jak patrzę na ciebie jak jesteś taki zdołowany to mi się płakać chce.
-Dziewczyna dobrze gada.-przyznał Mario.
-Dobra ,ja uciekam .-uśmiechnęła się Alex.-Jak kiedyś jeszcze zobaczę cię smutnego z takiego głupiego powodu to przyrzekam ,że cię znajdę i wyleję ci wiadro zimnej wody na głowę !
-No dobra .-lekko się uśmiechnął.-Papa.
Dziewczyna wyszła ze stadionu i udała się w stronę własnego domu.
-Co, zajebista blondyneczka już się nie podoba ?
-Ojj .. tak mi się tylko smutno zrobiło.
-Dobra , dobra .-zaśmiał się Łukasz. –Spadam. Mario jedziesz ?
-Jadę , jadę.
Dwoje mężczyzn udało się do samochodu Piszczka i pojechali do szpitala , gdzie leżała Charlie. Mario chciał zobaczyć jak się czuje. Po za tym tam była Asia z jego synem.
-Hej dziewczyny.-przywitał się Łukasz , gdy weszli do Sali.-No i oczywiście Łukasz.
-Lukas !
-Łukasz!
-Lukas!
-Łukasz!
-Lukas!
-Lukas!
-Łukasz !
-Haaaa i co Łukasz !
-Dzieci…-mruknęła Charlie.-Tak po za tym , to rozmawiałam z lekarzem i mogę jutro wrócić do domciu.
-Super skarbie !-ucieszył się Łukasz.-O ktoś dzwoni…
-Kto ?
-Mama …-wyszedł z pokoju.-Halo ?Tak , nie no jest okej . Przecież mówię ,że jest okej . Nie! Żadnej cioci Ani i wujka Tomka . Nie , nie , nie . Asia nie potrzebuje ich pomocy ! Dobrze sobie radzi bez nich . Jak sobie to wyobrażasz !? Błagam cię… Przecież ona nawet się do nich nie odezwie . Ja też z resztą nie !
Żadne ‘Łukasz’ , nie i koniec. Dobra , do zobaczenia . Tak , tak będę w piątek w Polsce . No buziaczki.-wrócił .
-I co tam ?-zapytała ciekawa Charlie.
-Ciotka Anka i Tomek chcą was odwiedzić Aśka !-powiedział mając dziwny uśmiech na twarzy.
-Co ? mamusia i tatuś sobie przypomnieli ,ze istnieje … weź powiedz ,ze nie chce ich widzieć ! –krzyczała.
-Powiedziałem.
-Właśnie . Nie wpuszczę ich do domu .-mówił Mario.
-STOP! Moim zdaniem warto , dać im szansę i zobaczyć co kombinują.-stwierdziła Charlie .
-Hmmm , mój kociak dobrze myśli . –Łukasz uśmiechnął się .-Racja , racja . Ciekawe co kombinują.
-Hahah –zaśmiała się As.-Dobre , niech przyjadą , zobaczymy…
-Jakby co to ich wygonimy ! –przyznał Gotze.
-Dobra , dobra , ale …ten . To ja zadzwonię .
-Okej , my spadamy !- powiedziała Asia i razem z Mario i dzieckiem opuścili szpital. Charlie zasnęła szybko i Łukasz pojechał do domu . Dziewczynki siedziały cały dzień z nową opiekunką , którą jako tako polubiły. Gdy Łukasz wszedł do domu dziewczynki od razu zaczęły zasypywać go masą pytań.
-Cio tam ? Grałeś w piłe ? Marco płacie ? Byłeś w śpitalu u mamusi? Nioga ją boli ? Kiedy meć ?
-Jesteeeem . Grałem . Płacze . Byłem. Boli , ale nie tak bardzo , my jedziemy na mecz , który będzie w sobotę w Polsce.-w domu porozumiewali się po Polsku.
Łukasz odpowiadał po kolei na pytania swoich maluchów. Pięć minut później niani już nie było i Łukasz sam musiał ogarnąć wszystko .
-Zlób mi naleśniki tato .-prosiła Sara .-Z nutellą.
-Ale tatuś nie umie …-tłumaczył się Łukasz.
-To się nauć . Kaźdy dolosły umie lobić naleśniki.
-Poczekaj … zadzwonię po wujka Kubę.-wyciągnął telefon i wybrał numer do przyjaciela. –Halo ? No tak ja . Umiesz robić naleśniki ? a to super . Przyjeżdżaj szybko i mi pomóż ! dzięki.
-I cio ?
-Zaraz wujek przyjedzie i zrobi wam naleśniki.-wyjaśnił.
-Tatuś . Marny z ciebie kuchaś –oceniła go Jo.
-Wiem … dobrze ,że piłkę umiem kopać.-zaśmiał się.
-No , i najlepszy jesteś !
Po pięciu minutach Kuba był w domu u Piszcza. Zrobienie naleśników było naprawdę łatwe i nie sprawiało mu problemów. Został u nich do samej nocy i razem z dziewczynkami wyśmiewali Łukasza . Sam Łukasz się z tego śmiał.
-Hejj .-powiedzieli mężczyźni.
-Hej , miło mi poznać gwiazdy piłki nożnej.-zaśmiała się Lily.
-Mów dalej…-prosił trener Klopp.
-I tak wolę kosza .-rzekła krótko.-Ale nie powiem , lubię oglądać każdy sport.
-No to super , a druga koleżanka ?
-Fotografia .-spojrzała na Marco który siedział na ławce i oglądał swoje buty.-A temu co jest ? Kleju się na wąchał ?
-Gorzej …
-Mieszał szampana z piwem ?
-Nie … dziewczyna go rzuciła.
-A to suka.-powiedziała przez zęby , na co piłkarze wybuchli śmiechem.
-Dobra .-przerwała rozbawiona Liliana.-Wasz kolega –Robert , teraz ucieka na mój trening , bo taka umowa była.
-Ejj a mnie to już nie zabierzesz ? –zapytała ‘smutna’ Alex.
-NIE ! –tupnęła dziewczyna.-Ty sobie pocieszaj Marco.
-Jak Ty mnie nie zabierzesz to ja cię dogonię .
-I co ?
-I cię pożrę!
-No na pewno nie !Ich sobie zjadaj !-wskazała na przyglądających się im piłkarzom.
-Oni są za duzi i nie mam z nimi szans ale z tobą tak , mała ! –ruszyła w jej stronę.
-AAAAAAAAAAAAAAAAA Robert uciekaj wariatka nas goni !-złapała Lewego za rękę i zaczęła biec.
Alex podążyła za nimi , ale była wolniejsza . Zobaczyła ,że Marco wyrywa trawę z boiska. Źdźbło , po źdźble.
-Ejj nie rób tak bo deszcz będzie padał !-zwróciła mu uwagę.
-Niech pada…-nawet nie spojrzał na jej twarz.
-Weź człowieku , zachowujesz się jak człowiek , któremu dziecko w szpitalu umiera ! Ogarnij się.
-Ale , kiedy ja ją kocham.
-Gówno mnie to obchodzi ! Teraz wstajesz i idziesz do kumpli i świetnie się bawisz , bo jak patrzę na ciebie jak jesteś taki zdołowany to mi się płakać chce.
-Dziewczyna dobrze gada.-przyznał Mario.
-Dobra ,ja uciekam .-uśmiechnęła się Alex.-Jak kiedyś jeszcze zobaczę cię smutnego z takiego głupiego powodu to przyrzekam ,że cię znajdę i wyleję ci wiadro zimnej wody na głowę !
-No dobra .-lekko się uśmiechnął.-Papa.
Dziewczyna wyszła ze stadionu i udała się w stronę własnego domu.
-Co, zajebista blondyneczka już się nie podoba ?
-Ojj .. tak mi się tylko smutno zrobiło.
-Dobra , dobra .-zaśmiał się Łukasz. –Spadam. Mario jedziesz ?
-Jadę , jadę.
Dwoje mężczyzn udało się do samochodu Piszczka i pojechali do szpitala , gdzie leżała Charlie. Mario chciał zobaczyć jak się czuje. Po za tym tam była Asia z jego synem.
-Hej dziewczyny.-przywitał się Łukasz , gdy weszli do Sali.-No i oczywiście Łukasz.
-Lukas !
-Łukasz!
-Lukas!
-Łukasz!
-Lukas!
-Lukas!
-Łukasz !
-Haaaa i co Łukasz !
-Dzieci…-mruknęła Charlie.-Tak po za tym , to rozmawiałam z lekarzem i mogę jutro wrócić do domciu.
-Super skarbie !-ucieszył się Łukasz.-O ktoś dzwoni…
-Kto ?
-Mama …-wyszedł z pokoju.-Halo ?Tak , nie no jest okej . Przecież mówię ,że jest okej . Nie! Żadnej cioci Ani i wujka Tomka . Nie , nie , nie . Asia nie potrzebuje ich pomocy ! Dobrze sobie radzi bez nich . Jak sobie to wyobrażasz !? Błagam cię… Przecież ona nawet się do nich nie odezwie . Ja też z resztą nie !
Żadne ‘Łukasz’ , nie i koniec. Dobra , do zobaczenia . Tak , tak będę w piątek w Polsce . No buziaczki.-wrócił .
-I co tam ?-zapytała ciekawa Charlie.
-Ciotka Anka i Tomek chcą was odwiedzić Aśka !-powiedział mając dziwny uśmiech na twarzy.
-Co ? mamusia i tatuś sobie przypomnieli ,ze istnieje … weź powiedz ,ze nie chce ich widzieć ! –krzyczała.
-Powiedziałem.
-Właśnie . Nie wpuszczę ich do domu .-mówił Mario.
-STOP! Moim zdaniem warto , dać im szansę i zobaczyć co kombinują.-stwierdziła Charlie .
-Hmmm , mój kociak dobrze myśli . –Łukasz uśmiechnął się .-Racja , racja . Ciekawe co kombinują.
-Hahah –zaśmiała się As.-Dobre , niech przyjadą , zobaczymy…
-Jakby co to ich wygonimy ! –przyznał Gotze.
-Dobra , dobra , ale …ten . To ja zadzwonię .
-Okej , my spadamy !- powiedziała Asia i razem z Mario i dzieckiem opuścili szpital. Charlie zasnęła szybko i Łukasz pojechał do domu . Dziewczynki siedziały cały dzień z nową opiekunką , którą jako tako polubiły. Gdy Łukasz wszedł do domu dziewczynki od razu zaczęły zasypywać go masą pytań.
-Cio tam ? Grałeś w piłe ? Marco płacie ? Byłeś w śpitalu u mamusi? Nioga ją boli ? Kiedy meć ?
-Jesteeeem . Grałem . Płacze . Byłem. Boli , ale nie tak bardzo , my jedziemy na mecz , który będzie w sobotę w Polsce.-w domu porozumiewali się po Polsku.
Łukasz odpowiadał po kolei na pytania swoich maluchów. Pięć minut później niani już nie było i Łukasz sam musiał ogarnąć wszystko .
-Zlób mi naleśniki tato .-prosiła Sara .-Z nutellą.
-Ale tatuś nie umie …-tłumaczył się Łukasz.
-To się nauć . Kaźdy dolosły umie lobić naleśniki.
-Poczekaj … zadzwonię po wujka Kubę.-wyciągnął telefon i wybrał numer do przyjaciela. –Halo ? No tak ja . Umiesz robić naleśniki ? a to super . Przyjeżdżaj szybko i mi pomóż ! dzięki.
-I cio ?
-Zaraz wujek przyjedzie i zrobi wam naleśniki.-wyjaśnił.
-Tatuś . Marny z ciebie kuchaś –oceniła go Jo.
-Wiem … dobrze ,że piłkę umiem kopać.-zaśmiał się.
-No , i najlepszy jesteś !
Po pięciu minutach Kuba był w domu u Piszcza. Zrobienie naleśników było naprawdę łatwe i nie sprawiało mu problemów. Został u nich do samej nocy i razem z dziewczynkami wyśmiewali Łukasza . Sam Łukasz się z tego śmiał.
środa, 6 lutego 2013
''She wouldn’t say goodbye''
Łukasz przez całą noc i dzień myślał o Charlie. Nie mógł
sobie wybaczyć, że jego była zrobiła takie coś . Miał nadzieję, że zostanie
skazana za swoje grzechy. Cały czas czuwał przy swojej ukochanej w
szpitalu.
- Łukasz głupku ! Idź do dziewczynek. Ja już jutro wychodzę
ze szpitala. – powiedziała .
- Ja nigdzie się stąd nie ruszam ! A dziewczynki są z
wujaszkiem Malko – przedrzeźniał swoją narzeczoną .
- Oj nic mi nie jest , jakoś sobie poradzę z dziurą w
nodze.- Charlie nigdy nie opuszczał dobry humor, chyba, że ktoś coś
przeskrobał, a były to zazwyczaj dziewczynki razem z Łukaszem.
- Obiecuję Ci, że już nigdy więcej Ci się nic nie stanie. Od
tej pory do końca swojego życia jestem twoją żywą tarczą ! A ślub weźmiemy jak
tamta… nie będzie już nam zagrażać . –oznajmił.
- Nie ważne czy mamy ślub , czy jestem twoją narzeczoną ,
czy dziewczyną zawsze i wszędzie będę cię kochać ! Po tych słowach Piszczek
nachylił się nad Charlie i ucałował ją w czoło. W tym samym czasie do pokoju
wpadła cała gromadka, czyli Jo i Sara, które trzymały w swoich małych rączkach
białą i czerwoną różyczkę dla Charlie, Marco wraz z Olą.
- Cieść mamusiu !- wykrzyknęły .
- Chodźcie tu do mnie moje małe szkraby ! – a te wskoczyły
na łóżko i ucałowały ją ze wszystkich sił .
- A tatusia to żadna
nie ucałuje. – powiedział smutny Łukasz.
- Oj tam pewnie wolą mamusię . – zaśmiał się Marco.
- Ja kocham i mamusię i tatusia . – wyszeptała Sara i
przytuliła się do Piszczka.
- Ja teśśśśś…. – krzyknęła Jo.
Dziewczynki przytulały się do obojga rodziców i śmiały się w
niebo głosy. Marco i Ola przyglądali się tej sielance. Piękny przykład rodziny.
Każdy każdego kocha i akceptuje. Nieważne czy jest się macochą, czy adoptowanym
dzieckiem . Wszyscy są traktowani na równi.
- Mamy dla was niespodziankę ! Chcecie wiedzieć ? –
powiedziała Charlie.
- Taaakk ! A cio to jest ? – pytały zaciekawione .
- Ale będziecie
grzeczne jak wam to powiemy ? – zaszantażował kilkulatki Łukasz.
- No gadaj Piszczu co to jest bo one tu zaraz zwariują ! –
wtrącił się Marco.
- Okej to ….
- Będziecie miały braciszka albo siostrzyczkę ! – krzyknęła
uradowana Charlie.
- O jej jak siupelll !!!- krzyczały .
- A będzie grał z niami w piłe ? – zapytała mała Jo
- Jeżeli go nauczycie to tak . – odpowiedział Łukasz.
- A my mamy jeszcze jedną niespodziankę . – wtrąciła Ola.
- Ha czyżby Marco zostanie oj… - zaśmiał się Piszczek.
- Ta jasne stary , bez przesady … - oburzył się Reus. – A w
sumie to dotyczy Oli.
- No ciocija mófff !!!- krzyczały dziewczynki.
- Już dobrze mam propozycję do Bayernu !!! Mogę tam jechać w
każdej chwili.
- Łeeee do Monachium …. – zlekceważył Olę Łukasz.
- Ej Piszczu wiedz ,
że będę grała lepiej od ciebie.- powiedziała nadąsana Ola.
- Oj Olka wiesz przecież jak bardzo się cieszę !! – zaśmiał
się .
-To my się zbieramy .-powiedział uśmiechnięty Reus.-Nie , Olka ?
-No jasne .-przytaknęła.-Papa, zdrowiej Charlie !
-Pa kochani , dziękujemy.
Marco od pewnego czasu czuł się dziwnie. Ola chodziła nadąsana i nikogo nie chciała słuchać. A o dotykaniu nie było mowy. Nawet pocałować się nie dała. Marco skarżył się przyjaciołom ,a oni wróżyli mu koniec związku. On jednak nie chciał w to wierzyć . Fakt faktem kochał Olę , ale ostatnimi czasy relacje między nimi się troszkę zepsuły.
-Ola ,ty naprawdę jedziesz do tego Bayernu ?-Marco zapytał , gdy byli już w domu.
-Tak . nie zmarnuje takiej okazji. Mam dość tej szkółki .
-A co z nami ?
- No , może zechcą Cię w Bayernie … a jak nie ..
-Zrywasz ?
-Sama nie wiem .
-Ola …
-No co ?! Chce spełniać swoje marzenia ! nie rozumiesz tego ?
-Rozumiem , ale ja cię kocham.
-To już nie mój problem.-zakpiła.
-A kiedy wyjeżdżasz ?
-We wtorek.
-Jutro ?!
-Im szybciej tym lepiej.
-A daj mi spokój !- krzyknął.-Idę na trening.
Odpalił samochód i włączył jakąś muzykę . Pod głosił na maksa , to go uspokajało. Szczególnie jak był tak zraniony. I to przez kobietę. Taaa teraz leciał kawałek Guns N’ Roses ‘This I love’. Nie przepadał za bardzo za taką muzyką , ale uspokajało go.
U Roberta :
Jak obiecał swojej nowej znajomej , pojechał po nią ,aby razem mogli iść na trening. Jak zawsze wyglądała świetnie. Długa bluza i rurki – strzał w dziesiątkę. Robert uwielbiał takie dziewczyny.
-Hej Robert ! –krzyknęła.
-Hej Lily. –odpowiedział.
-Jeżeli mam iść z tobą na trening to zabieram ze sobą moją przyjaciółkę.-uśmiechnęła się uroczo.
-Jasne .-przytulił ją.-Jak sądzę nie chcesz przebywać sama wśród samych mężczyzn .
-No właśnie.-zaśmiała się.
-A gdzie jest twoja koleżanka ?
-W tamtym bloku .-wskazała na budynek przed nimi.-Sama przyjdzie.
-Okej . –popatrzył na nią.-Mówię ci będzie super.
-No ja myślę. –zmierzwiła jego włosy.-O idzie !
-Hej kochana .-nieznajoma Robertowi dziewczyna przytuliła Lilianę.
-Hej mała.-odwzajemniła gest.-To jest Robert, a to jest Alex.
-Miło mi .-blondynka się uśmiechnęła.
-Mnie również.-zaśmiał się Lewy.-To jedziemy ?
-Jasne.
Cała trójka udała się do samochodu Lewandowskiego. Alex usiadła z tyłu i cały czas się śmiała razem z Lily.
-Sorrki Robert , ale my to wariatki jesteśmy .-wyjaśniła Liliana.
-Spoko , jesteście urocze.-zaśmiał się napastnik BVB.
-No wiadomo.-ponownie wybuchła śmiechem.
Robert jeszcze bardziej zatracił się w dziewczynie. Rozkochała go w sobie jeszcze bardziej , pewnie nieświadoma swoich czynów. Była taka szczera … nie udawała kogoś kim nie jest , była sobą .
-Jesteśmy . –wyszedł z samochodu a za nim wyszły dziewczyny.
Powędrowali do środka Iduny. Dziewczyny poszły na trybuny a Robert do szatni . Został przywitany przez kolegów.
-Lewuś jest chłopaki !-krzyknął Sebastian.
-Jestem .-rzekł.-Co tam ?
-Marco się załamał.-powiedział Kuba.-Super Ola go rzuciła.
-Ooo przykro mi stary .-zwrócił się w stronę Reusa.
-Spoko …
-A było już ‘’She wouldn’t say goodbye ‘’-zanucił .
-Było.
-Pomogło ?
-Ni chuja.
-Mam coś co ci pomoże .
-Dwie butelki Johnnego Walkera ?
-Nieee .-zaśmiał się Lewy.-Dwie dziewczyny na trybunach .
-Tsaa podziękuje .
-E tam , sam zobaczysz .
Chłopaki wyszli na boisko . Marco nie miał siły biegać. Piłka nawet sama uciekała spod jego nóg.
Lewy natomiast szalał z Mario i Łukaszem. Liliana nawet nie zwracała uwagi na Lewego , po prostu śmiała się z koleżanką i może od czasu do czasu spojrzała na Roberta i uśmiechnęła się do niego w taki sposób jaki jeszcze nikt do niego się nie uśmiechał.
-Łooo co to za zajebista blondyneczka ? –ożywił się Reus.
-Aaaaaaa mówiłem .-zaśmiał się Robert.-Alex. Koleżanka mej pięknej Liliany.
-Uuuuuu.-rozległ się głos.
____________
Trochę ucięte , ale brak czasu.
Pozdrawiam :*
-To my się zbieramy .-powiedział uśmiechnięty Reus.-Nie , Olka ?
-No jasne .-przytaknęła.-Papa, zdrowiej Charlie !
-Pa kochani , dziękujemy.
Marco od pewnego czasu czuł się dziwnie. Ola chodziła nadąsana i nikogo nie chciała słuchać. A o dotykaniu nie było mowy. Nawet pocałować się nie dała. Marco skarżył się przyjaciołom ,a oni wróżyli mu koniec związku. On jednak nie chciał w to wierzyć . Fakt faktem kochał Olę , ale ostatnimi czasy relacje między nimi się troszkę zepsuły.
-Ola ,ty naprawdę jedziesz do tego Bayernu ?-Marco zapytał , gdy byli już w domu.
-Tak . nie zmarnuje takiej okazji. Mam dość tej szkółki .
-A co z nami ?
- No , może zechcą Cię w Bayernie … a jak nie ..
-Zrywasz ?
-Sama nie wiem .
-Ola …
-No co ?! Chce spełniać swoje marzenia ! nie rozumiesz tego ?
-Rozumiem , ale ja cię kocham.
-To już nie mój problem.-zakpiła.
-A kiedy wyjeżdżasz ?
-We wtorek.
-Jutro ?!
-Im szybciej tym lepiej.
-A daj mi spokój !- krzyknął.-Idę na trening.
Odpalił samochód i włączył jakąś muzykę . Pod głosił na maksa , to go uspokajało. Szczególnie jak był tak zraniony. I to przez kobietę. Taaa teraz leciał kawałek Guns N’ Roses ‘This I love’. Nie przepadał za bardzo za taką muzyką , ale uspokajało go.
U Roberta :
Jak obiecał swojej nowej znajomej , pojechał po nią ,aby razem mogli iść na trening. Jak zawsze wyglądała świetnie. Długa bluza i rurki – strzał w dziesiątkę. Robert uwielbiał takie dziewczyny.
-Hej Robert ! –krzyknęła.
-Hej Lily. –odpowiedział.
-Jeżeli mam iść z tobą na trening to zabieram ze sobą moją przyjaciółkę.-uśmiechnęła się uroczo.
-Jasne .-przytulił ją.-Jak sądzę nie chcesz przebywać sama wśród samych mężczyzn .
-No właśnie.-zaśmiała się.
-A gdzie jest twoja koleżanka ?
-W tamtym bloku .-wskazała na budynek przed nimi.-Sama przyjdzie.
-Okej . –popatrzył na nią.-Mówię ci będzie super.
-No ja myślę. –zmierzwiła jego włosy.-O idzie !
-Hej kochana .-nieznajoma Robertowi dziewczyna przytuliła Lilianę.
-Hej mała.-odwzajemniła gest.-To jest Robert, a to jest Alex.
-Miło mi .-blondynka się uśmiechnęła.
-Mnie również.-zaśmiał się Lewy.-To jedziemy ?
-Jasne.
Cała trójka udała się do samochodu Lewandowskiego. Alex usiadła z tyłu i cały czas się śmiała razem z Lily.
-Sorrki Robert , ale my to wariatki jesteśmy .-wyjaśniła Liliana.
-Spoko , jesteście urocze.-zaśmiał się napastnik BVB.
-No wiadomo.-ponownie wybuchła śmiechem.
Robert jeszcze bardziej zatracił się w dziewczynie. Rozkochała go w sobie jeszcze bardziej , pewnie nieświadoma swoich czynów. Była taka szczera … nie udawała kogoś kim nie jest , była sobą .
-Jesteśmy . –wyszedł z samochodu a za nim wyszły dziewczyny.
Powędrowali do środka Iduny. Dziewczyny poszły na trybuny a Robert do szatni . Został przywitany przez kolegów.
-Lewuś jest chłopaki !-krzyknął Sebastian.
-Jestem .-rzekł.-Co tam ?
-Marco się załamał.-powiedział Kuba.-Super Ola go rzuciła.
-Ooo przykro mi stary .-zwrócił się w stronę Reusa.
-Spoko …
-A było już ‘’She wouldn’t say goodbye ‘’-zanucił .
-Było.
-Pomogło ?
-Ni chuja.
-Mam coś co ci pomoże .
-Dwie butelki Johnnego Walkera ?
-Nieee .-zaśmiał się Lewy.-Dwie dziewczyny na trybunach .
-Tsaa podziękuje .
-E tam , sam zobaczysz .
Chłopaki wyszli na boisko . Marco nie miał siły biegać. Piłka nawet sama uciekała spod jego nóg.
Lewy natomiast szalał z Mario i Łukaszem. Liliana nawet nie zwracała uwagi na Lewego , po prostu śmiała się z koleżanką i może od czasu do czasu spojrzała na Roberta i uśmiechnęła się do niego w taki sposób jaki jeszcze nikt do niego się nie uśmiechał.
-Łooo co to za zajebista blondyneczka ? –ożywił się Reus.
-Aaaaaaa mówiłem .-zaśmiał się Robert.-Alex. Koleżanka mej pięknej Liliany.
-Uuuuuu.-rozległ się głos.
____________
Trochę ucięte , ale brak czasu.
Pozdrawiam :*
wtorek, 5 lutego 2013
Łukasz pojechał do szpitala , gdzie dowiedział się , że jego
ukochana nie straciła przytomności i wszystko jest pod kontrolą. Piszczek od
razu zapytał czy może do niej wejść , lekarz się zgodził.
-Panie Piszczek ?!-zawołał za wchodzącym do Sali .-Niech to
więcej się nie zdarza , bo następnym razem dziecko może nie przeżyć.
-Charlie jest w ciąży ?-przystanął przed drzwiami .-Wiedziała o tym ?
-Tak jest w ciąży , ale najprawdopodobniej o tym nie wiedziała . Płód ma około dwóch tygodni.
-Aaa , dziękuje .-powiedział i wszedł do Charlie.
-Łukasz …-zaczęła.
-Kotku , przepraszam … to nie miało tak wyglądać . Wybaczysz ? –usiadł koło niej na łóżku.
-Łukasz , ja je prawie zabiłam…-patrzyła mu w oczy.
-Nie ty tylko ta …-pocałował ją w czoło. –Będzie dobrze zobaczysz .
-Ale ja już nie chce ….-zamknęła oczy.-Boję się .
-Nie bój się misiu , ta wariatka jest już w rękach policji .-pogłaskał ją po głowie.-W domu będziesz bezpieczna.
-Łukasz ?
-Tak ?
-Kochasz mnie ?
-Najbardziej na świecie !
-To dobrze , a jak urodzę to dziecko , to mnie nie zostawisz , prawda ?
-Oczywiście ,że NIE ! nawet nie mów takich rzeczy , mała.
-A kiedy mnie wypiszą ?
-Może za dwa dni …
-Zostaniesz ze mną ? boję się …
-Oczywiście , kochanie .
-Łukasz ?
-Tak ?
-A jak wyjdę ze szpitala i wszystko będzie dobrze , to weźmiemy ślub ?
-Naturalnie !
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.-pocałował ją.-Jesteś urocza jak zadajesz pytania , taka słodka myszka.
-Największy słodziak to ty jesteś .-zmierzwiła mu włosy.-I ten twój uśmiech .
Łukasz miał zamiar siedzieć przy Charlie do samej nocy , dopóki nie zaśnie i dopóki nie wywalą go ze szpitala.
Tymczasem u Roberta .
Zaszokowany całym wydarzeniem , pojechał do domu , gdzie chciał się odświeżyć . Cały czas myślał o tej dziewczynie … zrobiła mu w głowie niezły burdel.
Liliana , Liliana , Liliana , Liliana , Liliana , Liliana …to główne myśli w jego głowie. Trochę było mu głupio bo umówił się z nią a potem musiał odwoływać , bo zapomniał o ślubie Łukasza.
Musiał napisać jej tego smsa … musiał ! Ona nawiedzała go w snach , to przez nią nie mógł wykonywać najprostszych czynności , to przez nią był tak nieobecny …
-Może lepiej jak zadzwonię .-pomyślał. Wziął telefon do ręki i wybrał numer do Liliany .
Przez chwilę nie mógł ,ale w końcu zadzwonił.
-Tak ? –usłyszał słodki głos.
-Hej , Robert mówi .
-Ooo hej Robert.-lekko się zaśmiała.-Co tam ?
-Chciałbym Cię na początku przeprosić , że odwołałem to spotkanie , ale zapomniałem o ślubie Łukasza…
-A tam , nie tłumacz się rozumiem .
-To super , więc umówisz się ze mną jeszcze raz ?
-Możeeee….
-Proszę !
-Dobrze ,ale kiedy ?
-Dzisiaj !
-Serio ?
-Tak , tak , tak –gadał jak opętany.-przyjadę po ciebie .
-Okej , ale za godzinę najwcześniej, ok ?
-Naturalnie .
-To do zobaczenia .
-Paa. –rozłączył się .
#Oczami Roberta.
Kiedy zgodziła się iść gdzieś ze mną , byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi . Może zachowuje się jak wariat , ale ona naprawdę namąciła mi w głowie . Jest taka delikatna i kobieca .
Od czasu gdy Anka ze mną zerwała , nie mogłem normalnie spojrzeć na kobietę , wszystkie wydawały mi się fałszywe. Ona była inna … szczera nawet jeśli nic nie mówiła.
Ta godzina była dla mnie najdłuższą godziną życia . W końcu ! W końcu upragniona 16 ! Wsiadłem do samochodu i pojechałem na dany adres . Nie zbyt ciekawa okolica . Odrapane bloki , ale ważne ,że ona tam mieszkała i nagle nawet te bloki wydawały się naprawdę piękne. Stanąłem przed jej drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem . Otworzyła mi ta sama , lecz inna dziewczyna …- nie blond , lecz czarnowłosa piękność.
-Hej , jestem .-przywitałem się.
-Hej , hej . Możemy już iść .-powiedziała tym swoim niebiańskim głosikiem.
-Na jaki film masz ochotę ?
-Wiem ,że myślisz ,że wyskoczę ci zaraz z komedią romantyczną , ale nie … preferuję jakiś film sensacyjny .
-Dobrze , może Skyfall ?
-Naturalnie , jeszcze nie miałam okazji go obejrzeć .-uśmiechnęła się do mnie.-Zdziwiony ?
-Czym ?
-No ,że nie jestem blondynką .
-Kolor włosów , jest dla mnie nieistotny . Ale muszę przyznać ,że w ciemnych włosach ci jeszcze ładniej .
-dziękuje –zarumieniła się.-Chwila … a czemu nie jesteś na tym ślubie ?
Opowiedziałem jej całą historię . Opowiadałem to w miarę szybko , więc zdążyłem zanim dojechaliśmy pod kino. Uśmiechała się tak pięknie , że wzroku nie mogłem oderwać . Przez cały film się na nią patrzyłem , w sumie to nawet nie wiem o czym był…jakiś James Bond …czy może …Liliana !
-Opowiesz mi coś o sobie ? –zapytałem gdy wyszliśmy z budynku.
-Nie .-zaśmiała się.-No dobrze Liliana Martinez , mam 20 lat , jestem z Hiszpanii a tutaj studiuje . Lubię koszykówkę … chyba podstawowe informacje już masz , teraz ty .
-Robert Lewandowski –zaśmiałem się.-mam 25 lat , jestem z Polski …-przerwała mi .
-Polska … Marcin Gortat , Euro 2012 !
-No dokładnie .-rozbroiła mnie tym.-No więc , jestem z Polski , a tutaj gram w nogę w BVB .
-Borussia Dortmund ?
-Tak.
-Wygraliście kiedyś z Realem .-uśmiechnęła się do mnie .
-No oczywiście .Co teraz robimy ?
-Odwieziesz mnie do domu ?
-Mojego ? –spojrzałem jej w oczy .
-Mojego ! –uśmiech nie schodził jej z twarzy .
-No dobrze … niechętnie , bo będziemy musieli się pożegnać …
-Nie marudź .-poczochrała moje włosy .
Byliśmy już pod jej blokiem , postanowiłem ją podprowadzić pod samą klatkę , ponieważ zauważyłem ,ze się trochę boi.
-Nie zbyt ciekawa ta okolica …
-Wiem … ale mam do wyboru to i studia , albo lepszy dom .
-Rozumiem , to co do jutra ?
-Może być do jutra … jakby co to mam wolne jutro .
-Ooo super ! –ucieszyłem się jak dziecko.-Czyli przyjeżdżam o 12 i idziesz na mój trening .
-Zgoda .-zmrużyła oczy .-Alee…
-Ale co ?
-Ty pojedziesz na mój trening . o 16 . ok ?
-Jasne , Lily .
-Lily ?!
-Tak , Lily .-uśmiechnąłem się , a ona weszła do klatki schodowej .
-To paaa , do jutra –pomachała do mnie.
-Papa.
#Narrator.
Robert wrócił do domu cały w motylkach . Szczęśliwy jak dziecko . Nie miał ochoty już nic robić , tylko spać . Wziął prysznic i udał się do swojego łóżka i zasnął snem twardym.
Łukasza natomiast pielęgniarki wygoniły dopiero o 23 , więc Charlie już dawno spała . Jo i Sara zostały na noc u Oli i Marco .
_______________
Nie obrazicie się jak będzie mały zwrot akcji ? i trochę romansu ? :D
A po za tym to mój Marcto <3 Tak , tak Marcto <3 Lov Ju , bejbe <33 Odwala mi ... xD
-Charlie jest w ciąży ?-przystanął przed drzwiami .-Wiedziała o tym ?
-Tak jest w ciąży , ale najprawdopodobniej o tym nie wiedziała . Płód ma około dwóch tygodni.
-Aaa , dziękuje .-powiedział i wszedł do Charlie.
-Łukasz …-zaczęła.
-Kotku , przepraszam … to nie miało tak wyglądać . Wybaczysz ? –usiadł koło niej na łóżku.
-Łukasz , ja je prawie zabiłam…-patrzyła mu w oczy.
-Nie ty tylko ta …-pocałował ją w czoło. –Będzie dobrze zobaczysz .
-Ale ja już nie chce ….-zamknęła oczy.-Boję się .
-Nie bój się misiu , ta wariatka jest już w rękach policji .-pogłaskał ją po głowie.-W domu będziesz bezpieczna.
-Łukasz ?
-Tak ?
-Kochasz mnie ?
-Najbardziej na świecie !
-To dobrze , a jak urodzę to dziecko , to mnie nie zostawisz , prawda ?
-Oczywiście ,że NIE ! nawet nie mów takich rzeczy , mała.
-A kiedy mnie wypiszą ?
-Może za dwa dni …
-Zostaniesz ze mną ? boję się …
-Oczywiście , kochanie .
-Łukasz ?
-Tak ?
-A jak wyjdę ze szpitala i wszystko będzie dobrze , to weźmiemy ślub ?
-Naturalnie !
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.-pocałował ją.-Jesteś urocza jak zadajesz pytania , taka słodka myszka.
-Największy słodziak to ty jesteś .-zmierzwiła mu włosy.-I ten twój uśmiech .
Łukasz miał zamiar siedzieć przy Charlie do samej nocy , dopóki nie zaśnie i dopóki nie wywalą go ze szpitala.
Tymczasem u Roberta .
Zaszokowany całym wydarzeniem , pojechał do domu , gdzie chciał się odświeżyć . Cały czas myślał o tej dziewczynie … zrobiła mu w głowie niezły burdel.
Liliana , Liliana , Liliana , Liliana , Liliana , Liliana …to główne myśli w jego głowie. Trochę było mu głupio bo umówił się z nią a potem musiał odwoływać , bo zapomniał o ślubie Łukasza.
Musiał napisać jej tego smsa … musiał ! Ona nawiedzała go w snach , to przez nią nie mógł wykonywać najprostszych czynności , to przez nią był tak nieobecny …
-Może lepiej jak zadzwonię .-pomyślał. Wziął telefon do ręki i wybrał numer do Liliany .
Przez chwilę nie mógł ,ale w końcu zadzwonił.
-Tak ? –usłyszał słodki głos.
-Hej , Robert mówi .
-Ooo hej Robert.-lekko się zaśmiała.-Co tam ?
-Chciałbym Cię na początku przeprosić , że odwołałem to spotkanie , ale zapomniałem o ślubie Łukasza…
-A tam , nie tłumacz się rozumiem .
-To super , więc umówisz się ze mną jeszcze raz ?
-Możeeee….
-Proszę !
-Dobrze ,ale kiedy ?
-Dzisiaj !
-Serio ?
-Tak , tak , tak –gadał jak opętany.-przyjadę po ciebie .
-Okej , ale za godzinę najwcześniej, ok ?
-Naturalnie .
-To do zobaczenia .
-Paa. –rozłączył się .
#Oczami Roberta.
Kiedy zgodziła się iść gdzieś ze mną , byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi . Może zachowuje się jak wariat , ale ona naprawdę namąciła mi w głowie . Jest taka delikatna i kobieca .
Od czasu gdy Anka ze mną zerwała , nie mogłem normalnie spojrzeć na kobietę , wszystkie wydawały mi się fałszywe. Ona była inna … szczera nawet jeśli nic nie mówiła.
Ta godzina była dla mnie najdłuższą godziną życia . W końcu ! W końcu upragniona 16 ! Wsiadłem do samochodu i pojechałem na dany adres . Nie zbyt ciekawa okolica . Odrapane bloki , ale ważne ,że ona tam mieszkała i nagle nawet te bloki wydawały się naprawdę piękne. Stanąłem przed jej drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem . Otworzyła mi ta sama , lecz inna dziewczyna …- nie blond , lecz czarnowłosa piękność.
-Hej , jestem .-przywitałem się.
-Hej , hej . Możemy już iść .-powiedziała tym swoim niebiańskim głosikiem.
-Na jaki film masz ochotę ?
-Wiem ,że myślisz ,że wyskoczę ci zaraz z komedią romantyczną , ale nie … preferuję jakiś film sensacyjny .
-Dobrze , może Skyfall ?
-Naturalnie , jeszcze nie miałam okazji go obejrzeć .-uśmiechnęła się do mnie.-Zdziwiony ?
-Czym ?
-No ,że nie jestem blondynką .
-Kolor włosów , jest dla mnie nieistotny . Ale muszę przyznać ,że w ciemnych włosach ci jeszcze ładniej .
-dziękuje –zarumieniła się.-Chwila … a czemu nie jesteś na tym ślubie ?
Opowiedziałem jej całą historię . Opowiadałem to w miarę szybko , więc zdążyłem zanim dojechaliśmy pod kino. Uśmiechała się tak pięknie , że wzroku nie mogłem oderwać . Przez cały film się na nią patrzyłem , w sumie to nawet nie wiem o czym był…jakiś James Bond …czy może …Liliana !
-Opowiesz mi coś o sobie ? –zapytałem gdy wyszliśmy z budynku.
-Nie .-zaśmiała się.-No dobrze Liliana Martinez , mam 20 lat , jestem z Hiszpanii a tutaj studiuje . Lubię koszykówkę … chyba podstawowe informacje już masz , teraz ty .
-Robert Lewandowski –zaśmiałem się.-mam 25 lat , jestem z Polski …-przerwała mi .
-Polska … Marcin Gortat , Euro 2012 !
-No dokładnie .-rozbroiła mnie tym.-No więc , jestem z Polski , a tutaj gram w nogę w BVB .
-Borussia Dortmund ?
-Tak.
-Wygraliście kiedyś z Realem .-uśmiechnęła się do mnie .
-No oczywiście .Co teraz robimy ?
-Odwieziesz mnie do domu ?
-Mojego ? –spojrzałem jej w oczy .
-Mojego ! –uśmiech nie schodził jej z twarzy .
-No dobrze … niechętnie , bo będziemy musieli się pożegnać …
-Nie marudź .-poczochrała moje włosy .
Byliśmy już pod jej blokiem , postanowiłem ją podprowadzić pod samą klatkę , ponieważ zauważyłem ,ze się trochę boi.
-Nie zbyt ciekawa ta okolica …
-Wiem … ale mam do wyboru to i studia , albo lepszy dom .
-Rozumiem , to co do jutra ?
-Może być do jutra … jakby co to mam wolne jutro .
-Ooo super ! –ucieszyłem się jak dziecko.-Czyli przyjeżdżam o 12 i idziesz na mój trening .
-Zgoda .-zmrużyła oczy .-Alee…
-Ale co ?
-Ty pojedziesz na mój trening . o 16 . ok ?
-Jasne , Lily .
-Lily ?!
-Tak , Lily .-uśmiechnąłem się , a ona weszła do klatki schodowej .
-To paaa , do jutra –pomachała do mnie.
-Papa.
#Narrator.
Robert wrócił do domu cały w motylkach . Szczęśliwy jak dziecko . Nie miał ochoty już nic robić , tylko spać . Wziął prysznic i udał się do swojego łóżka i zasnął snem twardym.
Łukasza natomiast pielęgniarki wygoniły dopiero o 23 , więc Charlie już dawno spała . Jo i Sara zostały na noc u Oli i Marco .
_______________
Nie obrazicie się jak będzie mały zwrot akcji ? i trochę romansu ? :D
A po za tym to mój Marcto <3 Tak , tak Marcto <3 Lov Ju , bejbe <33 Odwala mi ... xD
poniedziałek, 4 lutego 2013
Nigdy nie będziesz szczęśliwy!
Nadszedł dzień ślubu . Chłopcy troszkę skacowani ale
ogarnęli się. Dziewczyny były zachwycone sukienką Charlie. Bardzo skromna ale
przepiękną. Kobieta miała loki na głowie i lekki makijaż.
- Jejciu ale ty ślicznie wyglądasz!- powiedziała As.
- Oj dzięki . Niedługo ty ubierzesz sukienkę.- zaśmiała się
przyszła żona Piszczka.
- Zobaczymy ! Mam nadzieję .
Dziewczyny kończyły przygotowania. W tym samym czasie
chłopcy szykowali się do uroczystości. Wszyscy biegali jak opętani. Tylko
Robert był jakiś nieobecny.
- Ej stary , gdzie jest moja koszula ?- zapytał
Lewandowskiego Łukasz. Jednak nie uzyskał odpowiedzi.
- Halllooo !!! Tu Ziemia !!! Żyjesz?! – szturchnął w ramię
kumpla.
- Yyyy tak . O co chodzi ? – zapytał.
- Ej Lewy co ci jest ? A poza tym szykuj się ! Ja za dwie
godziny biorę ślub ! A i gdzie jest moja koszula ? – krzyknął.
- Już , już idę . A koszula jest w moim pokoju.-
odpowiedział zamyślony Robert.
Wszyscy ubrali się elegancko, Kuba jako świadek Łukasza
wziął obrączki i wszyscy pojechali w stronę kościoła. Gadali przez całą drogę,
jedynie Lewy myślami był gdzieś indziej. Cały czas przed oczami miał twarz
Liliany. Dziewczyny też jechały do świątyni. Ponieważ narzeczeni byli
katolikami postanowili wziąć ślub kościelny. Charlie marzyła o białej sukni, pięknym
narzeczonym, małych dziewczynkach sypiących kwiatki. A teraz jej wszystkie
marzenia miały się spełnić . Zawsze mówiła: ,, Marzenia się nie spełniają , ale
spełnią ‘’. Wiedziała, że dziś będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie. Gdy
wszyscy byli już na miejscu, Łukasz przywitał się z Charlie. Postanowiono
rozpocząć ceremonię. Jo i Sara rozrzucały białe i czerwone płatki róż przed
panną młodą prowadzoną do ołtarza przez swojego ojca. Ten z uśmiechem na twarzy
przekazał ją Piszczkowi szepcząc mu – Już jest twoja . Ksiądz zaczął odprawiać
ceremonie. Kiedy wypowiedział słowa - ,,
Kto jest przeciwny połączeniu się tych młodych związkiem małżeńskim, niech
przemówi teraz lub zamilknie na wieki.’’ Zakochani już myśleli, że niedługo
zakończy się ta uroczystość , jednak
kobieta siedząca w ostatniej ławce , cała ubrana na czarno krzyknęła- Nie
zgadzam się !!! Łukasz mówiłam ci, że już nigdy nie będziesz szczęśliwy! Piszczek
rozpoznał jej głos ,, Tak to jest .. Ewa
‘’.
- Ewa !!! Jak mogłaś !! Co ja ci takiego zrobiłem!!!???-
wykrzyczał załamany.
- Jeszcze się pytasz! Zabrałeś mi dom , pieniądze i córkę !
- Ale ty sama odeszłaś !
- To się mylisz! To ty mnie wyrzuciłeś !
- Kobieto !!! Chyba upadłaś na głowę !
- Nigdy nie będziesz szczęśliwy!- krzycząc te słowa wybiegła
z kościoła.
Wszyscy byli zaskoczeni tym przebiegiem zdarzeń. Charlie nie
mogła opanować łez. Goście szeptali między sobą . Rodzina narzeczonej była
zdruzgotana. Sara płakała a Jo ją pocieszała.
- Dlaciego tatuś
nigdy nie będzie ścięśliwy ?- pytała cała zapłakana .
- Spokojnie Sala wszyśtko będzie dobzie.- głaskała swoją
młodszą ,, siostrzyczkę ‘’ po główce.
Wszyscy jeszcze zaszokowani stali jak słupy soli , gdy drzwi kościoła ponownie się uchyliły –To Ewa.
W jej oczach jedynie wściekłość i nienawiść . Wyjęła coś z torebki … pistolet ! Wymierzyła nim w Łukasza .
-Ewa co ty wyprawiasz ?!-wystraszył się Kuba .
-Chce mu zabrać to , co on mi zepsuł ! –wrzeszczała stojąc na środku kościoła .
-Niech pani nie robi głupstw ! –prosił ksiądz.
-Zamknij się głupi księżulku ! – wystrzeliła w lampę .-Widzisz ? Zaraz tak zrobię z tobą !
-Ewka , proszę nie rób mu nic … Oddaj broń i zapomnijmy o tym.-błagał Kuba.
-Niech pani nic nie lobi tatusiowi … plose . – płakała Sara.
Ewa zaśmiała się pod nosem .
-Widzisz co z dzieckiem zrobiłeś ? nawet matki nie poznaje !
-Ta ? Taka matka , co dziecko same z ojcem zostawia ? błagam…-wykrzyczała Charlie.
-Suka.-zakpiła była żona Piszczka , po czym strzeliła do Charlie , trafiła w udo . W kościele rozległ się pisk dzieci i krzyki kobiet . Zraniona kobieta upadła na ziemie . Traciła coraz więcej krwi . Łukasz upadł na kolana i zaczął tamować jej krew . Jej suknia zamiast być śnieżno-biała stawała się czerwona… Nikt nie przejmował się Ewą , wszyscy podbiegli do rannej . Na szczęście ksiądz zadzwonił po policje i unieszkodliwili eks żonę Łukasza. Łukasz klęczał obok swojej ukochanej i płakał … rzewnymi łzami…
-Kochanie , nie płacz ..-mówiła prawie nieprzytomna panna młoda.-Będzie dobrze.
-Mów do nas !- krzyczał Kuba.-Opowiadaj !
-Ale co mam opowiadać ?-mamrotała ranna.
- Mów jakie masz marzenia .-zaproponował zniecierpliwiony Robert –Gdzie ta karetka do cholery jasnej ???!
-Nie ważne ..-była zmęczona , chciała spać.-Gdzie moje dziewczynki ?
-Wyszły z Olą i Marco…-odpowiadał Łukasz .
-Są bezpieczne ?- zapytała otwierając szeroko oczy .
-Tak kochanie , otwieraj , oczy ,oddychaj , pomoc już jedzie.-błagał.
-GDZIE RANNA ?! –usłyszeli głos lekarzy.
Chwilę później była już w karetce .
-Mogę jechać z nią ?-zapytał roztrzęsiony Piszczek.
-Przykro mi , ale nie .-odpowiedział mężczyzna.-Musimy szybko dotrzeć do szpitala.
-Dobrze…-uległ pan młody.
-Wie pan co ? –zagadał jeden ze starszych lekarzy .
-Słucham ?
-Ma pan życie jak w jakimś serialu …
-Może pan chłopaka nie dołować ?- zdenerwował się Robert .-Niech pan rusza dupę i jedzie z Charlie !
Lekarz się nie odezwał , jedynie rzucił jedno spojrzenie i wsiadł do pojazdu. Odjechali na sygnale.
-Chce do taty ! –krzyczała Sara.-Tatooo !
-Chodź kochanie .-wziął małą na ręce i mocno przytulił.
-Carli jest zdlowa ? –zapytała z oczami pełnymi łez.
-Nie długo wyzdrowieje .-uśmiechnął się lekko z nadzieją ,że tak właśnie się stanie.-Gdzie masz Jo ?
-Z wujkiem Malko.
-Chodźmy do nich .-powiedział olewając wszystkich w kościele . Wyszedł z córką . Kuba z Agatą wszystko ogarnęli . Łukasz po prostu był nieobecny , jakby ktoś mu życie zawalił . Chyba po godzinie dotarło do niego ,że jego ukochana leży w szpitalu . Zdjął garnitur przebrał się . Dzieci zostawił Oli i Marco , a sam pojechał do szpitala.
___________
Anonim i Tarnoś : **
Wszyscy jeszcze zaszokowani stali jak słupy soli , gdy drzwi kościoła ponownie się uchyliły –To Ewa.
W jej oczach jedynie wściekłość i nienawiść . Wyjęła coś z torebki … pistolet ! Wymierzyła nim w Łukasza .
-Ewa co ty wyprawiasz ?!-wystraszył się Kuba .
-Chce mu zabrać to , co on mi zepsuł ! –wrzeszczała stojąc na środku kościoła .
-Niech pani nie robi głupstw ! –prosił ksiądz.
-Zamknij się głupi księżulku ! – wystrzeliła w lampę .-Widzisz ? Zaraz tak zrobię z tobą !
-Ewka , proszę nie rób mu nic … Oddaj broń i zapomnijmy o tym.-błagał Kuba.
-Niech pani nic nie lobi tatusiowi … plose . – płakała Sara.
Ewa zaśmiała się pod nosem .
-Widzisz co z dzieckiem zrobiłeś ? nawet matki nie poznaje !
-Ta ? Taka matka , co dziecko same z ojcem zostawia ? błagam…-wykrzyczała Charlie.
-Suka.-zakpiła była żona Piszczka , po czym strzeliła do Charlie , trafiła w udo . W kościele rozległ się pisk dzieci i krzyki kobiet . Zraniona kobieta upadła na ziemie . Traciła coraz więcej krwi . Łukasz upadł na kolana i zaczął tamować jej krew . Jej suknia zamiast być śnieżno-biała stawała się czerwona… Nikt nie przejmował się Ewą , wszyscy podbiegli do rannej . Na szczęście ksiądz zadzwonił po policje i unieszkodliwili eks żonę Łukasza. Łukasz klęczał obok swojej ukochanej i płakał … rzewnymi łzami…
-Kochanie , nie płacz ..-mówiła prawie nieprzytomna panna młoda.-Będzie dobrze.
-Mów do nas !- krzyczał Kuba.-Opowiadaj !
-Ale co mam opowiadać ?-mamrotała ranna.
- Mów jakie masz marzenia .-zaproponował zniecierpliwiony Robert –Gdzie ta karetka do cholery jasnej ???!
-Nie ważne ..-była zmęczona , chciała spać.-Gdzie moje dziewczynki ?
-Wyszły z Olą i Marco…-odpowiadał Łukasz .
-Są bezpieczne ?- zapytała otwierając szeroko oczy .
-Tak kochanie , otwieraj , oczy ,oddychaj , pomoc już jedzie.-błagał.
-GDZIE RANNA ?! –usłyszeli głos lekarzy.
Chwilę później była już w karetce .
-Mogę jechać z nią ?-zapytał roztrzęsiony Piszczek.
-Przykro mi , ale nie .-odpowiedział mężczyzna.-Musimy szybko dotrzeć do szpitala.
-Dobrze…-uległ pan młody.
-Wie pan co ? –zagadał jeden ze starszych lekarzy .
-Słucham ?
-Ma pan życie jak w jakimś serialu …
-Może pan chłopaka nie dołować ?- zdenerwował się Robert .-Niech pan rusza dupę i jedzie z Charlie !
Lekarz się nie odezwał , jedynie rzucił jedno spojrzenie i wsiadł do pojazdu. Odjechali na sygnale.
-Chce do taty ! –krzyczała Sara.-Tatooo !
-Chodź kochanie .-wziął małą na ręce i mocno przytulił.
-Carli jest zdlowa ? –zapytała z oczami pełnymi łez.
-Nie długo wyzdrowieje .-uśmiechnął się lekko z nadzieją ,że tak właśnie się stanie.-Gdzie masz Jo ?
-Z wujkiem Malko.
-Chodźmy do nich .-powiedział olewając wszystkich w kościele . Wyszedł z córką . Kuba z Agatą wszystko ogarnęli . Łukasz po prostu był nieobecny , jakby ktoś mu życie zawalił . Chyba po godzinie dotarło do niego ,że jego ukochana leży w szpitalu . Zdjął garnitur przebrał się . Dzieci zostawił Oli i Marco , a sam pojechał do szpitala.
___________
Anonim i Tarnoś : **
niedziela, 3 lutego 2013
W końcu nadszedł długo oczekiwany przez wszystkich wieczór kawalerski dla mężczyzn i panieński dla kobiet. Najbardziej zaangażowali się w to Ola i Marco . Tak naprawdę oni wszystko zorganizowali. Marco chciał , aby tej nocy Łukasz się nieźle zabawił. A Ola po prostu chciała wybić Charlie z głowy pomysł brania ślubu - Strata czasu, tak jest lepiej -powtarzała.
Wieczór kawalerski tradycyjnie jak każde imprezy organizowane były u Roberta . Mięli zrobić go u Mario , ale dziewczyny pierwsze sobie 'zaklepały' posiadłość Gotzego.
Marco obiecał Łukaszowi ,że nie będzie żadnych dziwek i innych kobiet o lekkich obyczajach . Jednak ten powtarzał ,że to będzie coś zajebistego. Piszczek zaczął się obawiać , podobnie jak Robert i Mario. Odkąd Lewy przyszedł sam na parapetówkę do Asi i Mario nikt nie widział go w towarzystwie kobiety. Był na nie uczulony , chociaż lubił Aśke , Olę , Charlie ,a nawet Agatę.
U chłopaków impra już się rozpoczynała. Mario zorganizował alkohol , Robert jedzenie , Kuba słodycze , a Marco wszystko inne. Dziewczyny zupełnie nie domyślały się co tam się będzie działo , więc spokojnie zaczęły oglądać komedie romatyczne .
-A więc chłopcy !- zaczął poważnie Marco.-Tego dnia nie zapomnicie do końca życia.
-Kuuba , boję się.-szturchnął przyjaciela Łukasz.-On coś kombinuje ...
-Też to zauważyłem ...
-Spokojnie , nie będzie dziwek .-uspokoił Reus .-Ale będą striptizeki !
-Marco , błagam cię...-załamał się Robert.-Czy ty żeś na łeb upadł ?!
-Oj chłopcy ...-nalegał Reus.-Będzie fajnie..
Godzinę później chłopaki byli już trochę wstawieni . Nadszedł czas na obiecane tancerki. Przyjechało około 7 dziewczyn w skąpych strojach . Robert wyłapał spośród nich piękną blondynkę o nienagannej figurze i pięknej twarzy. Była zdenerwowana i speszona . Cały czas spoglądała na podłogę.
-Muszę zapalić -odezwała się w końcu.-Mogę wyjść na taras ?
-Jasne .-uśmiechnął się Lewy . Sam wyszedł na dwór i od strony podwórka wszedł na taras gdzie była piękna nieznajoma.
-Czemu wybrałaś taki zawód ?- odezwał się i przestraszył dziewczynę.
-Muszę jakoś opłacić studia , co nie ? -odpowiedziała szybko.
-Aaaa , rozumiem . -usiadł koło niej .-Nie pal tego.
-Daj spokój ...
-Jak się nazywasz ?
-Ładnie .
-A ja Robert.-zaśmiał się .-Masz załóż to.-dał jej swoją koszulę oraz jakieś spodnie.
-Po jaką cholere ? -zdziwiła się tancerka.
-Bo stąd spadasz .-rzekł .-Nie będziesz robić czegoś czego nie chcesz. W dodatku czegoś takiego.
-Niee.-powiedziała cicho .-Muszę tu zostać , ale dziękuje.
-Nie musisz .-sprzeczał się Lewy .-Poczekaj , zapomniałem butów...masz moje .
-Kurde , nie wiem jak mam ci dziękować , nawet nie wiesz jakie to trudne ...
-Wiem dlatego ci pomagam .-puścił jej oczko.
-Co chcesz w zamian ?-zmrużyła oczy.
-Twój numer.-uśmiechnął się uroczo.
-Nie ma sprawy .-skończyła zadładać spodnie.-Daj telefon to ci zapiszę.
Piłkarz zrobił jak kazała i chwilę później miała już uciekać , Lewy złapał ją za rękę
-Nie powiedziałaś jak masz na imię .
-Lilliana.
-Ślicznie .-puścił jej rękę.-Nie martw się , znajdziemy Ci inną pracę.
-Dziękuje .-stała już na trawie .-Nie mów im nic , twoim kolegom też nie , okej ?
-Jasne , ani słowa . -uśmiechnął się.-Napiszę do ciebie później .
-Dobrze , papa.
-A ! -przypomniał sobie.-Daleko masz do domu ?
-Nie , kilka ulic dalej .
-Na pewno ? -chciał się upewnić.
-Tak , tak na pewno.
-Okej , do zobaczenia.-pożegnał się i wrócił do domu.
Chłopaki nawet nie zauważyli ,że Robert wyszedł . Zniknięcia Lilliany też nikt nie zauważył.
Dziewczyny już dawały pokaz zalanym piłkarzom . Napastnik BVB nie miał ochoty na to patrzeć i wszedł do kuchni , gdzie zobaczył roześmianego Mario.
-Stary ...-mówił Gotze.-Jak one tańczą !
-Super ... nalej mi Jacka Danielsa .
-Spoko , ale im się coś pomyliło ... miała być siódemka ...a jest ich sześć.
-Bo ty liczyć nie umiesz pajacu.-zaśmiał się Robert.-Ja to wszystko powiem Aśce , zobaczysz .
-Nie zrobisz mi tego ...-spoważniał Mario.-Proszę nie mów .
-Hhahahaha , pomyślę nad tym .
-To wina Marco !
-Ty już na niego winy nie zganiaj, młody.
-Ja panienek nie chciałem ...
-Oj , daj spokój .-zmierzwił mu włosy.-Kiedy one jadą ?
-A nie wiem ...-powiedział uspokojony Mario i usiadł na przeciwko Roberta.-To jest niemoralne .
-No ... -wstał z miejsca.-Wygonie je !
Mario nawet nie zdążył się odezwać , bo Robert wbiegł do salonu i zaczął krzyczeć
-Spadówa ! Wypieprzać mi z domu !
Kobiety po prostu sobie wyszły , a Marco napity w trzy dupy zaczął protestować
-No ale , czemu ?
-Reus ! Przywracam Cię do porząkdu !
-Ale , kiedy ...
-Jak chcesz oglądać obce półnagie kobiety to sobie pornosa włącz !
-No w końcu . Teraz możemy spędzić czas miło...-uspokoił się Mario.
-W co gramy ? -zapytał znudzony Łukasz.
-Jak w co ? W Battlefielda ziom .- oświadczył Marco , który już chyba o wszystkim zapomniał.
Chłopaki zaczęli grać. Krzyczeli przy tym i pili alkohol , jeżeli piciem można było to nazwać , bo połowa zawartości lądowała im na spodniach , albo Lewemu na dywan.
Robert w między czasie napisał smsa do NIEJ
` Hej , wróciłaś już do domu ? Nic ci się nie stało ? Robert : ) `
-Ejj , Robert ! -krzyknął Mario.- Grasz ? Czy romansujesz ?
-Co ? Tak... gram.
Po kilku minutach dostał odpowiedź od Lilliany.
`Hej , tak wszystko w porządku , jeszcze raz dziękuje . :))`
-Sorry chłopaki , ale ja to już się dopalam ... idę spać ..-próbował się wykręcić.
-Słabiak !- krzyknął Marco.-Ale idź ... rozumiem Cię . Jak ja na imprezie zjadłem truskawki i popiłem wódką to...-zaczął swoje opowiadanie , a Robert poszedł do sypialni. Tylko ,że nie po to aby spać , lecz po to aby spokojnie popisać z Lillą.
Odpisał jej na smsa
`Nie masz za co dziękować , po prostu nie mogłem pozwolić na to abyś robiła coś czego nie chcesz robić ... a to był kawalerski mojego kumpla :D `
Lilliana :
`Wybacz , nie pomyśl sobie ,że jestem jakaś ... wiesz . Ja musiałam tam tańczyć ,żeby zapłacić za te cholerne studia `
Robert :
`Daj spokój , przecież wiem . Co powiesz na to abyśmy jutro poszli razem do kina ;p ? `
Lilliana :
`Dobry pomysł , ale po 14 , bo mam zajęcia :D A teraz to idę spać.`
Robert :
` Okej , to po ciebię przyjade , tylko wyślij jutro adres :D Dobranoc :* `
Lilliana :
`Dobranoc :*`
Chłopaki balowali jeszcze z trzy godziny , aż prawie każdy zaliczył zgona.
_________________
Wowowow , taki Robertowy trochę , ale musiałam go tu wkręcić xd
Komentujcie !
sobota, 2 lutego 2013
O fuu , znowu się liżą ;p
Parę Tygodni później.
Ola miała dzisiaj wolne , i nudziła się w domu .Miała nadzieje , że Mandy odbierze od niej telefon i przyjdzie ją odwiedzić. Tak też się stało. Dziewczyny umówiły się na 14 . Marco był w domu i oglądał powtórki meczy.
-Mandy przyjdzie za godzinę.-oznajmiła.
-Yhym.
-Słuchasz mnie ?
-Nosz cholera , co ze mnie za debil , mogłem Kubie podać !-krzyknął.
-Czyli nie słuchasz ...-wyszła z salonu i pokroczyła do kuchni.
Zaczęła myć naczynia . Jak skończyła poszła znudzona do garderoby Marco. Jak weszła zobaczyła ogromny burdel. Szybko poskładała koszulki i powiesiła koszule na wieszakach.
Wybiła 14 i punktualnie do domu Reusa przyszła Mandy .
-Heeej .-zawołała szczęśliwa Ola.
-No siema.-rzekła Mandy.
-Chodź -zaprosiła do środka .-Pójdziemy do salonu i pogadamy.
-Okej-uśmiechnęła się i powędrowała do salonu. Usiadła na fotelu . Wzrok Marco przybiły liczne rany na ręce dziewczyny.
-Powiesz , mi co to jest ?-złapał ją za ręke.
-Nic .
-Taa , bo same się rany na ręce robią ?-spojrzał na nią z pretensją.-Olka ! Patrz co ona narobiła.
Ola przyszła do nich ze szklankami i napojem. Spojrzała młodszą przyjaciółkę.
-Zwariowałaś ?
-Tak.-zaśmiała się do podłogi.-Nawet nie wiecie jak to pomaga.
-No na pewno .-zaczął Marco.-Tłumacz się teraz !
-Bo ja się zagubiłam , nie chce mi się żyć . Ojciec mnie nie kocha , ma mnie w dupie . Tak jak wszyscy z resztą. Czuję się nieakceptowana . Wy tego nie zrozumiecie...
-Ale ... przecież masz nas . -powiedziała zrezygnowana Ola.
-Ta , to nie to samo . Wiecie jak to jest , gdy nie chce ci sie wracać do domu i wolisz chodzic po mieście nocą ? A jak sobię zrobię taką ranę to czuje słodkie mrowienie i ból . Kamień z serca spada.
-To przychodź tutaj . -zaproponował Marco.
-Ale nie o to chodzi ! -uniosła glos Mandy.- Chodzi o to ,że świat jest niesprawiedliwy...
-Ale świat da się polubić .-usiadła.-Niektórzy nie mają dachu nad głową , nie mają co jeść, nie mają kasy i się nie tną.
-Bo ktoś ich kocha .-po jej policzku spłynęła łza.- nienawidzę swojego losu .
-Los wszystkich ludzi zapisany jest w niebie.
-Nie wierzę w Boga .
-Jezus wierzy w Ciebie.
-A mnie to gówno obchodzi ! Chce tylko spokojnie sobie żyć. Tak żeby nikt mi się nie wpieprzał w moje sprawy. I chce żeby ojciec się skapnął ,że istnieje.
-Ale , będzie dobrze , tylko uwierz w siebie i zacznij spełniać marzenia! Masz jedno życie nie zmarnuj go. -tłumaczył Marco.
-Dobra , mniejsza o to ... będę wracać do domu ...-wstała z fotela
-O nie , nie , nie .-zaprotestował Reus. -Wrócisz do domu i się potniesz i już cię nie zobaczymy .
-Tutaj nocujesz -dokończyła Ola.
W końcu Mandy uległa i zgodziła się na nocowanie u Reusa. Ten do samego wieczora tłumaczył jej ,że źle robi . Chyba to zrozumiała. Marco wiedział ,że każda nastolatka przezywa w życiu taki kryzys . Razem z Olką chcieli jej pomóc.
Ola miała dzisiaj wolne , i nudziła się w domu .Miała nadzieje , że Mandy odbierze od niej telefon i przyjdzie ją odwiedzić. Tak też się stało. Dziewczyny umówiły się na 14 . Marco był w domu i oglądał powtórki meczy.
-Mandy przyjdzie za godzinę.-oznajmiła.
-Yhym.
-Słuchasz mnie ?
-Nosz cholera , co ze mnie za debil , mogłem Kubie podać !-krzyknął.
-Czyli nie słuchasz ...-wyszła z salonu i pokroczyła do kuchni.
Zaczęła myć naczynia . Jak skończyła poszła znudzona do garderoby Marco. Jak weszła zobaczyła ogromny burdel. Szybko poskładała koszulki i powiesiła koszule na wieszakach.
Wybiła 14 i punktualnie do domu Reusa przyszła Mandy .
-Heeej .-zawołała szczęśliwa Ola.
-No siema.-rzekła Mandy.
-Chodź -zaprosiła do środka .-Pójdziemy do salonu i pogadamy.
-Okej-uśmiechnęła się i powędrowała do salonu. Usiadła na fotelu . Wzrok Marco przybiły liczne rany na ręce dziewczyny.
-Powiesz , mi co to jest ?-złapał ją za ręke.
-Nic .
-Taa , bo same się rany na ręce robią ?-spojrzał na nią z pretensją.-Olka ! Patrz co ona narobiła.
Ola przyszła do nich ze szklankami i napojem. Spojrzała młodszą przyjaciółkę.
-Zwariowałaś ?
-Tak.-zaśmiała się do podłogi.-Nawet nie wiecie jak to pomaga.
-No na pewno .-zaczął Marco.-Tłumacz się teraz !
-Bo ja się zagubiłam , nie chce mi się żyć . Ojciec mnie nie kocha , ma mnie w dupie . Tak jak wszyscy z resztą. Czuję się nieakceptowana . Wy tego nie zrozumiecie...
-Ale ... przecież masz nas . -powiedziała zrezygnowana Ola.
-Ta , to nie to samo . Wiecie jak to jest , gdy nie chce ci sie wracać do domu i wolisz chodzic po mieście nocą ? A jak sobię zrobię taką ranę to czuje słodkie mrowienie i ból . Kamień z serca spada.
-To przychodź tutaj . -zaproponował Marco.
-Ale nie o to chodzi ! -uniosła glos Mandy.- Chodzi o to ,że świat jest niesprawiedliwy...
-Ale świat da się polubić .-usiadła.-Niektórzy nie mają dachu nad głową , nie mają co jeść, nie mają kasy i się nie tną.
-Bo ktoś ich kocha .-po jej policzku spłynęła łza.- nienawidzę swojego losu .
-Los wszystkich ludzi zapisany jest w niebie.
-Nie wierzę w Boga .
-Jezus wierzy w Ciebie.
-A mnie to gówno obchodzi ! Chce tylko spokojnie sobie żyć. Tak żeby nikt mi się nie wpieprzał w moje sprawy. I chce żeby ojciec się skapnął ,że istnieje.
-Ale , będzie dobrze , tylko uwierz w siebie i zacznij spełniać marzenia! Masz jedno życie nie zmarnuj go. -tłumaczył Marco.
-Dobra , mniejsza o to ... będę wracać do domu ...-wstała z fotela
-O nie , nie , nie .-zaprotestował Reus. -Wrócisz do domu i się potniesz i już cię nie zobaczymy .
-Tutaj nocujesz -dokończyła Ola.
W końcu Mandy uległa i zgodziła się na nocowanie u Reusa. Ten do samego wieczora tłumaczył jej ,że źle robi . Chyba to zrozumiała. Marco wiedział ,że każda nastolatka przezywa w życiu taki kryzys . Razem z Olką chcieli jej pomóc.
Łukasz i Charlie codziennie
jeździli do As ,żeby pomagać jej z małym Lukasem . Aśka teraz już musiała ich
wyganiać z domu , bo nie pozwoliliby jej dziecka dotknąć.
W domu u Piszczka było jak zawsze -wspaniale . Zibi stał się ulubieńcem Łukasza . Kot łaził za nim krok w krok . Uwielbiał go . A Piszczek go rozpasł , tak ,że zwierzę nie mogło praktycznie wejść na drzewo. Grubas spał cały dzień na kanapie i w między czasie chodził do pokoju dzieci , aby go pogłaskały.
-Nie dawaj mu tyle jedzenia !- krzyczała Charlie.-Pęknie zaraz.
-No ale zobacz jak się patrzy .-mówił Łukasz.-Dam mu trochę ciasteczek.
-To typ oszalał !- zbulwersowała się kobieta.-Zdechnie .
-Dobra , Zibi jedziemy do wujka Kuby.- oznajmił Łukasz. -Gdzie jest smycz ?
-W szafce na buty. -powiedziała Charlie śmiejąc się pod nosem.
Łukasz zabierał kota do swoich kumpli . Miał świra na jego punkcie.
-Jak dziecko się zachowujesz !- krzyknęła .
-No i co ? -podszedł do niej i pocałował jej gorące usta. -Bynajmniej fajne dziecko.
Zaczęli się całować coraz namiętniej . Byli oparci o futrynę . Charlie zaczęła rozpinać koszulę Piszczka ,a on chciał zdjąć jej koszulkę , lecz nadbiegły dziewczynki i im przerwały.
-O fuu , znowu się liżą , chodźmy stąd.-rzuciła Sara .
-Bleeeee.-podsumowała Jo.
Para popatrzyła na siebie i zaczęła się śmiać. Wiedzieli ,że dziewczynki są szczere , ale żeby aż tak .
-Dobra ja idę , dokończymy wieczorem - powiedział Łukasz i wziął kota na ręce .
-Mam nadzieję Paaa. -pożegnała się Charlie.
U Kuby , było jeszcze kilku kolegów . To było dziwne ,że w ich towarzystwie znajduje się kot , ale co tam . Głaskali go i karmili chipsami. Pograli chwilę w Call of Duty i rozeszli się do domów.
Łukasz i Charlie dokończyli wieczorem to co zaczęli w południe.
_______________________
Jednak napisałam ten rozdział . Czuję się lepiej , ponieważ mam takiego osobistego Reusa -DZIĘKUJE ADRIANNA :**
W domu u Piszczka było jak zawsze -wspaniale . Zibi stał się ulubieńcem Łukasza . Kot łaził za nim krok w krok . Uwielbiał go . A Piszczek go rozpasł , tak ,że zwierzę nie mogło praktycznie wejść na drzewo. Grubas spał cały dzień na kanapie i w między czasie chodził do pokoju dzieci , aby go pogłaskały.
-Nie dawaj mu tyle jedzenia !- krzyczała Charlie.-Pęknie zaraz.
-No ale zobacz jak się patrzy .-mówił Łukasz.-Dam mu trochę ciasteczek.
-To typ oszalał !- zbulwersowała się kobieta.-Zdechnie .
-Dobra , Zibi jedziemy do wujka Kuby.- oznajmił Łukasz. -Gdzie jest smycz ?
-W szafce na buty. -powiedziała Charlie śmiejąc się pod nosem.
Łukasz zabierał kota do swoich kumpli . Miał świra na jego punkcie.
-Jak dziecko się zachowujesz !- krzyknęła .
-No i co ? -podszedł do niej i pocałował jej gorące usta. -Bynajmniej fajne dziecko.
Zaczęli się całować coraz namiętniej . Byli oparci o futrynę . Charlie zaczęła rozpinać koszulę Piszczka ,a on chciał zdjąć jej koszulkę , lecz nadbiegły dziewczynki i im przerwały.
-O fuu , znowu się liżą , chodźmy stąd.-rzuciła Sara .
-Bleeeee.-podsumowała Jo.
Para popatrzyła na siebie i zaczęła się śmiać. Wiedzieli ,że dziewczynki są szczere , ale żeby aż tak .
-Dobra ja idę , dokończymy wieczorem - powiedział Łukasz i wziął kota na ręce .
-Mam nadzieję Paaa. -pożegnała się Charlie.
U Kuby , było jeszcze kilku kolegów . To było dziwne ,że w ich towarzystwie znajduje się kot , ale co tam . Głaskali go i karmili chipsami. Pograli chwilę w Call of Duty i rozeszli się do domów.
Łukasz i Charlie dokończyli wieczorem to co zaczęli w południe.
_______________________
Jednak napisałam ten rozdział . Czuję się lepiej , ponieważ mam takiego osobistego Reusa -DZIĘKUJE ADRIANNA :**
piątek, 1 lutego 2013
Nie wierze , ludzie KOCHAM WAS !
Chłopaki zaczynali
trening o 8.00. Podekscytowany Mario , nie mógł opanować emocji i chodził jak
opętany . Chciał jechać do szpitala , ale widział ,że nie może bo jest trening.
Kiedy zaparkował przed stadionem popędził prosto do szatni ,aby pochwalić się wszystkim, że urodził mu się syn.
-Siemmmma chłopaki !-krzyknął z tak zwanym bananem na twarzy.
-Siema-odpowiedzieli.
-Syna mam !-wykrzyczał .-Taki mały i słodki !
-Gratuluje !-rzucił się Ilkay.- Jestem wujek !
Chłopaki nie mogli się nacieszyć nowiną. Nawet Klopp się cieszył . Zdziwiło go jedynie to ,że nie ma Marco, ale był zbyt podniecony aby się tym martwić.
Tymczasem u Marco .
Z samego rana zadzwonił do trenera , i poinformował go ,że nie będzie na treningu z powodów osobistych . Trener się zgodził i nie wchodził w szczegóły. Potem pojechał do Oli i Asi . Miał nadzieje ,że zabierze Olkę do domu w końcu dzisiaj jej urodziny . Nie chciał ,żeby spędzała je w szpitalu.
-Hej koteczku -pocałował ją.
-Misiek .-zdążyła jedynie wypowiedzieć to słowo , ponieważ ten zaczął znowu ją całować.
-Sto lat.-powiedział jak przestali.
-Dziękuje . -przytuliła go.-Za pamięć.
-Mam dla ciebie masę prezentów.-uśmiechnął się przebiegle.
-Jakich ?-popatrzyła z zaciekawieniem .
-Mosze zasznę od tego ,że nauszyłem się Polskiego -mówił po Polsku ze śmiesznym akcentem .Dziewczyna popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
-Nie wierze .-otworzyła szeroko oczy.
-Uwiesz -cmoknął ją w policzek.-Nie umiem jedynie wypowiadać 'rz' .
-Widzę-zaśmiała się.-Kocham cię Marco. Najlepszy prezent na świecie.
-To nie koniec.-złapał ją za rękę.-A tak przy okazji to Jo i Charlie też się uczyły ze mną.
-Nie wierze , ludzie KOCHAM WAS !-krzyknęła.
-Chodź pokaże ci resztę prezentów...-wyciągnął ją z sali za rękę.
Chłopak zaprowadził ją do samochodu i pojechali do ZOO. Ola uwielbia zwierzęta , zwłaszcza dzikie. Ma na ich punkcie świra.
-Po co idziemy do ZOO ? -zapytała.-Bylam tu...
-Wiem , ale nie byłaś w środku klatek .
-Żartujesz ?
-Niee.-uśmiechnął się.-Będziesz mogła pojeździć na Zebrach .
-OMG ! Kocham Cię.
-Ja ciebie tesz kfiatuszku-uśmiechnął się.
-Uwielbiam jak mówisz po Polsku.
-Wiem.
Podczas gdy Marco zabawiał Olę a Charlie razem z Jo chwaliły się nowym osiągnięciem Łukaszowi, Mario cały czas siedział przy Asi.
-Słuchaj Mario , chce żeby to my go wychowali .-zaczęła w końcu.
-Miałem mówić to samo... -odrzekł.-Patrz uśmiecha się !
-No widzę , jest taki słodki i taki NASZ.
-Masz rację , to Gotze Junior ! Będzie miał mamusie Asie i tatusia Mario . -zaśmiał się.
-O ferajna dzwoni .- powiedziała Joanna słysząc dzwonek telefonu Mario.
-Wujek Łukasz...-westchnął i odebrał.-Hallo?
-Siemasz Mario, wpadamy do szpitala.
-Nie ma sprawy , As będzie szczęśliwa .
-Wiemy .-zaśmiał się.-Mamy prezenty.
-Mmm. A powiesz mi gdzie jest Marco ?
-Świętuje urodziny z Olą.
-Przecież Marco urodził się w maju.
-Oli urodziny !
-Aaaaa. Dobra czekamy na was.
-Ehem .
Rozłączyli się . Po piętnastu minutach rodzina Piszczka i Kuby była przy Asi i małym Lukasie.
Przytulali go i nie mogli się mu napatrzeć . Miał ogromne oczy i śliczny nosek.
Charlie z Jo pochwaliły się także Asi jak to świetnie mówią po Polsku.
Mario obiecał ,że również nauczy się tego trudnego języka . Mile chwile przerwała pielęgniarka która przyszła po Lukasa ,żeby zrobić mu badania. Powiedziała także ,że jutro mogą już wracać do domu. Mario strasznie się ucieszył , podobnie Asia .
Ola bawiła się świetnie . Po przejażdżce na zebrze udali się do zagrody z tygrysimi kociętami . Mogli je pogłaskać , bo te były przyzwyczajone do ludzi. Nie obyło się bez odwiedzin u lam i antylop.
Na koniec zostawili sobie małpki. Tam uśmiali się jak przysłowiowe norki. Do domu wracali na pieszo.
-Kupisz mi taką zebrę ? -Ola się uśmiechnęła.
-Może kiedyś.
-To chociaż kucyka !
-Hahah , kucyka ostatnio chciała Sara ...- zaśmiał się.
-To mi kup ogromnego ogiera ! -zaprezentowała wielkość rękoma.
-Pluszowego ?
-A pff -odwróciła się.-Sama sobie kupię. I nazwę go MARCO !
-Bo będzie taki super ?
-Nie , bo będzie podobny do osła !
-Ejjj .-udał obrażonego.
-Przecież żartuje lamo.-złapała go za rękę. -Spać mi się chce...
-Już jesteśmy w domciu.
-Widzę .
-Tam czekają na ciebie prezenty .
-Jeszcze ?-uśmiechnęła się
-Yhym.- powiedział dumnie.
Ola dostała jeszcze masę biżuterii , jakieś misie , seksowna bieliznę i buty.
Dziewczyna obiecała ,że jutro zrobi Marco 'pokaz mody' w którym będą uczestniczyły prezenty .
Chłopakowi chodziło głównie o tą bieliznę. Aleksandra męczona zasnęła na kanapie oglądając jakiś program muzyczny. Przeniósł ją do sypialni i razem zasnęli.
_________
Przepraszam wszystkich tych , którzy to czytają , ale mam taką depreche , że żyć mi się nie chce , więc jutro nic nie dodam , przepraszam ...
Kiedy zaparkował przed stadionem popędził prosto do szatni ,aby pochwalić się wszystkim, że urodził mu się syn.
-Siemmmma chłopaki !-krzyknął z tak zwanym bananem na twarzy.
-Siema-odpowiedzieli.
-Syna mam !-wykrzyczał .-Taki mały i słodki !
-Gratuluje !-rzucił się Ilkay.- Jestem wujek !
Chłopaki nie mogli się nacieszyć nowiną. Nawet Klopp się cieszył . Zdziwiło go jedynie to ,że nie ma Marco, ale był zbyt podniecony aby się tym martwić.
Tymczasem u Marco .
Z samego rana zadzwonił do trenera , i poinformował go ,że nie będzie na treningu z powodów osobistych . Trener się zgodził i nie wchodził w szczegóły. Potem pojechał do Oli i Asi . Miał nadzieje ,że zabierze Olkę do domu w końcu dzisiaj jej urodziny . Nie chciał ,żeby spędzała je w szpitalu.
-Hej koteczku -pocałował ją.
-Misiek .-zdążyła jedynie wypowiedzieć to słowo , ponieważ ten zaczął znowu ją całować.
-Sto lat.-powiedział jak przestali.
-Dziękuje . -przytuliła go.-Za pamięć.
-Mam dla ciebie masę prezentów.-uśmiechnął się przebiegle.
-Jakich ?-popatrzyła z zaciekawieniem .
-Mosze zasznę od tego ,że nauszyłem się Polskiego -mówił po Polsku ze śmiesznym akcentem .Dziewczyna popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
-Nie wierze .-otworzyła szeroko oczy.
-Uwiesz -cmoknął ją w policzek.-Nie umiem jedynie wypowiadać 'rz' .
-Widzę-zaśmiała się.-Kocham cię Marco. Najlepszy prezent na świecie.
-To nie koniec.-złapał ją za rękę.-A tak przy okazji to Jo i Charlie też się uczyły ze mną.
-Nie wierze , ludzie KOCHAM WAS !-krzyknęła.
-Chodź pokaże ci resztę prezentów...-wyciągnął ją z sali za rękę.
Chłopak zaprowadził ją do samochodu i pojechali do ZOO. Ola uwielbia zwierzęta , zwłaszcza dzikie. Ma na ich punkcie świra.
-Po co idziemy do ZOO ? -zapytała.-Bylam tu...
-Wiem , ale nie byłaś w środku klatek .
-Żartujesz ?
-Niee.-uśmiechnął się.-Będziesz mogła pojeździć na Zebrach .
-OMG ! Kocham Cię.
-Ja ciebie tesz kfiatuszku-uśmiechnął się.
-Uwielbiam jak mówisz po Polsku.
-Wiem.
Podczas gdy Marco zabawiał Olę a Charlie razem z Jo chwaliły się nowym osiągnięciem Łukaszowi, Mario cały czas siedział przy Asi.
-Słuchaj Mario , chce żeby to my go wychowali .-zaczęła w końcu.
-Miałem mówić to samo... -odrzekł.-Patrz uśmiecha się !
-No widzę , jest taki słodki i taki NASZ.
-Masz rację , to Gotze Junior ! Będzie miał mamusie Asie i tatusia Mario . -zaśmiał się.
-O ferajna dzwoni .- powiedziała Joanna słysząc dzwonek telefonu Mario.
-Wujek Łukasz...-westchnął i odebrał.-Hallo?
-Siemasz Mario, wpadamy do szpitala.
-Nie ma sprawy , As będzie szczęśliwa .
-Wiemy .-zaśmiał się.-Mamy prezenty.
-Mmm. A powiesz mi gdzie jest Marco ?
-Świętuje urodziny z Olą.
-Przecież Marco urodził się w maju.
-Oli urodziny !
-Aaaaa. Dobra czekamy na was.
-Ehem .
Rozłączyli się . Po piętnastu minutach rodzina Piszczka i Kuby była przy Asi i małym Lukasie.
Przytulali go i nie mogli się mu napatrzeć . Miał ogromne oczy i śliczny nosek.
Charlie z Jo pochwaliły się także Asi jak to świetnie mówią po Polsku.
Mario obiecał ,że również nauczy się tego trudnego języka . Mile chwile przerwała pielęgniarka która przyszła po Lukasa ,żeby zrobić mu badania. Powiedziała także ,że jutro mogą już wracać do domu. Mario strasznie się ucieszył , podobnie Asia .
Ola bawiła się świetnie . Po przejażdżce na zebrze udali się do zagrody z tygrysimi kociętami . Mogli je pogłaskać , bo te były przyzwyczajone do ludzi. Nie obyło się bez odwiedzin u lam i antylop.
Na koniec zostawili sobie małpki. Tam uśmiali się jak przysłowiowe norki. Do domu wracali na pieszo.
-Kupisz mi taką zebrę ? -Ola się uśmiechnęła.
-Może kiedyś.
-To chociaż kucyka !
-Hahah , kucyka ostatnio chciała Sara ...- zaśmiał się.
-To mi kup ogromnego ogiera ! -zaprezentowała wielkość rękoma.
-Pluszowego ?
-A pff -odwróciła się.-Sama sobie kupię. I nazwę go MARCO !
-Bo będzie taki super ?
-Nie , bo będzie podobny do osła !
-Ejjj .-udał obrażonego.
-Przecież żartuje lamo.-złapała go za rękę. -Spać mi się chce...
-Już jesteśmy w domciu.
-Widzę .
-Tam czekają na ciebie prezenty .
-Jeszcze ?-uśmiechnęła się
-Yhym.- powiedział dumnie.
Ola dostała jeszcze masę biżuterii , jakieś misie , seksowna bieliznę i buty.
Dziewczyna obiecała ,że jutro zrobi Marco 'pokaz mody' w którym będą uczestniczyły prezenty .
Chłopakowi chodziło głównie o tą bieliznę. Aleksandra męczona zasnęła na kanapie oglądając jakiś program muzyczny. Przeniósł ją do sypialni i razem zasnęli.
_________
Przepraszam wszystkich tych , którzy to czytają , ale mam taką depreche , że żyć mi się nie chce , więc jutro nic nie dodam , przepraszam ...
czwartek, 31 stycznia 2013
W tym samym czasie nieprzytomne
dziewczyny jechały w karetce pogotowia. Ich stan był stabilny jednak lekarze
martwili się o życie dziecka. Nie poniosły zbyt dużych obrażeń dzięki poduszkom
powietrznym. Po prosty straciły przytomność , co według lekarza było lepsze niż
męczenie się i czekanie na pomoc.
W szpitalu zostały zbadane . Ola po dwóch godzinach się obudziła i sama nie wiedziała gdzie jest. Pielęgniarki zabrały ją na dodatkowe badania i wytłumaczyły jej co się stało. Dziewczyna strasznie bała się o Asię która jeszcze nie odzyskała przytomności. Aleksandra poprosiła siostry położne , aby zadzwoniły po Łukasza .
-Pan Piszczek nie odbiera.-usłyszała za sobą głos.
-Proszę dzwonić do skutku , to bardzo ważne !- prosiła wciąż.
Pielęgniarka dzwoniła kilka razy , aż w końcu postanowiła zaczekać i znowu zacząć zwonić.
W tym samym czasie piłkarze wrócili z badań. Poszli do szatni , a Łukasz sprawdził telefon
-Matko ! 15 nieodebranych ...-westchnął.-O dzwoni .-odebrał.
-Halo pan Piszczek ?
-Tak ,o co chodzi ?
-Z tej strony szpital Knappschaftskrankenhaus , Pana kuzynka trafiła do nas dzisiaj . Mógłby Pan przyjechać ?
-O Boże , co się stało ?!- krzyknął przerażony.
-Proszę przyjechać , to nie jest rozmowa na telefon , do widzenia.
-Już jadę.-rozłączył się.
Piszczek roztelepał się , telefon wypadł mu z rąk.
-Chłopaki ! Aśka jest w ... szpitalu , muszę jechać !
-Jak Aśka ?!-wykrzyknął Mario.- Gdzie jest As do cholery ?!
-Muszę jechać ! -odrzekł zdenerwowany Łukasz.
-Stój , Kurwa !-zatrzymał go Gotze .-Gdzie jest Aśka !!!!!?
-W szpitalu ! Puść mnie ! -wyszedł szybko z pomieszczenia.
Mario usiadł sobie na ławce i ukrył głowe w rękach . Nie mógł w to uwierzyć . To pomyłka - tłumaczył sobie .-to na pewno nie ona , ktoś robi sobie ze mnie jaja ...
Do Mario podszedł szczęśliwy Marco , który miał zamiar iść dzisiaj do szkoły i zawzięcie uczyć się Polskiego , chciał ,aby Ola był z niego dumna i szczęśliwa.
-Co mu jest ? -zapytał , gdy Mario nie reagował na jego szturchnięcia.
-Aśka jest w szpitalu -wyjaśnił Felipe.
-To nie ona ! Zamknij ryj chuju ! To pomyłka , kiepski żart !- Mario wykrzyczał w twarz Felipe.
-Spokojnie stary -odepchnął go Marco .-Idź do domu , i siedź spokojnie.
Mario usłuchał kolegi i grzecznie pojechał do domu i zaczął grać w fife . Nie dowierzał w słowa innych , teraz zachowywał się jak naćpany . Tak walczył z szarą rzeczywistością. Opierał się .
Marco postanowił jechać do szpitala aby zobaczyć co się stało . Najbardziej go zdziwiło to ,że Ola nie odbiera od niego telefonu. Sam zaczął się denerwować.
W tym samym czasie u Piszczka .
Znalazł pielęgniarkę , która poszła z nim do jednej z poszkodowanych kobiet czyli Oli.
-W tej sali jest Aleksandra Sienkiewicz , pana siostra .-rzekła spokojnie pielęgniarka.
-Dziękuje , ale gdzie jest Joanna ?-powiedział obrońca BVB trochę zdziwiony słowami pielęgniarki.
-Teraz nie mogę pana do niej zaprowadzić , lekarze sprawdzają jej stan i nie długo zaczną wybudzanie , nie mogą tego zrobić teraz , ponieważ martwią sie o dziecko.
-O Boże , nie ... tylko nie to...
-Proszę się nie martwić wszystko jest pod kontrolą , jej i życiu dziecka tak naprawdę nic nie zagrarza , kwestią czasu jest odzyskanie przytomności.
-Oby .. dziękuje wejdę do Oli .-otworzył drzwi i wszedł . Usiadł na skraju łóżka w którym leżała dziewczyna .
-Jak się czujesz? -zagadał
-Nie no spoko , głowa mnie boli ... -złapała się za głowę.-A wiesz co jest z Aśką?
-Zaraz będą ją wybudz...-nie zdążył powiedzieć bo do sali wpadł zdenerwowany Marco.
-KOCHANIE !-krzyknął -ŻYJESZ ? NIC CI NIE JEST ? MOŻESZ ODDYCHAĆ ?
-Uspokój się Reus , jest dobrze . -zaśmiała się Ola.-I nie drzyj się jak wariat , bo mnie głowa boli.
-Przeprasza , ale jak się czujesz ?-zaptał z troską .
-Dobrze , nawet .-złapała go za rękę .-Jutro może opuszczę szpital...nie wiem jak Asia...
-Panie Piszczek ! -zawołał lekarz .
-Tak ?
-Niech pan pozwoli...
-O co chodzi-wyszedł na korytarz.
-Pana kuzynka urodziła ! -uśmiechnął się.-Zdrowy chłopak . Wybudziliśmy ją i zaczęła rodzić .
-Naprawdę ?! -ucieszył się .-I wszystko jest w porządku ?
-Jak najbardziej , ale będzie musiała zostań na obserwacje w razie powikłań. Obie kobiety miały dużo szczęścia . Gdyby jechały szybciej miałyby nikłe szanse na przeżycie.
-Nawet lekarz nie wie jak ja się ciesze .-odetchnął z ulgą.
-Niech pan zadzwoni do tatusia ...-uśmiechnął się doktor.
Łukasz nie wchodził do Oli tylko szybko zadzwonił po Mario , który jak się dowiedział od razu przyjechał na miejsce . Obaj mężczyźni weszli do sali gdzie leżała Asia z dzieckiem na rękach . Zobaczyli małego pulchnego chłopca , który spał uśmiechając się . Był bardzo podobny do Mario , chociaż oczy miał po mamie. Spędzili przy nich resztę dnia . Potem pojechali się przespać do domu , ponieważ jutro musieli byc na treningu.
W szpitalu zostały zbadane . Ola po dwóch godzinach się obudziła i sama nie wiedziała gdzie jest. Pielęgniarki zabrały ją na dodatkowe badania i wytłumaczyły jej co się stało. Dziewczyna strasznie bała się o Asię która jeszcze nie odzyskała przytomności. Aleksandra poprosiła siostry położne , aby zadzwoniły po Łukasza .
-Pan Piszczek nie odbiera.-usłyszała za sobą głos.
-Proszę dzwonić do skutku , to bardzo ważne !- prosiła wciąż.
Pielęgniarka dzwoniła kilka razy , aż w końcu postanowiła zaczekać i znowu zacząć zwonić.
W tym samym czasie piłkarze wrócili z badań. Poszli do szatni , a Łukasz sprawdził telefon
-Matko ! 15 nieodebranych ...-westchnął.-O dzwoni .-odebrał.
-Halo pan Piszczek ?
-Tak ,o co chodzi ?
-Z tej strony szpital Knappschaftskrankenhaus , Pana kuzynka trafiła do nas dzisiaj . Mógłby Pan przyjechać ?
-O Boże , co się stało ?!- krzyknął przerażony.
-Proszę przyjechać , to nie jest rozmowa na telefon , do widzenia.
-Już jadę.-rozłączył się.
Piszczek roztelepał się , telefon wypadł mu z rąk.
-Chłopaki ! Aśka jest w ... szpitalu , muszę jechać !
-Jak Aśka ?!-wykrzyknął Mario.- Gdzie jest As do cholery ?!
-Muszę jechać ! -odrzekł zdenerwowany Łukasz.
-Stój , Kurwa !-zatrzymał go Gotze .-Gdzie jest Aśka !!!!!?
-W szpitalu ! Puść mnie ! -wyszedł szybko z pomieszczenia.
Mario usiadł sobie na ławce i ukrył głowe w rękach . Nie mógł w to uwierzyć . To pomyłka - tłumaczył sobie .-to na pewno nie ona , ktoś robi sobie ze mnie jaja ...
Do Mario podszedł szczęśliwy Marco , który miał zamiar iść dzisiaj do szkoły i zawzięcie uczyć się Polskiego , chciał ,aby Ola był z niego dumna i szczęśliwa.
-Co mu jest ? -zapytał , gdy Mario nie reagował na jego szturchnięcia.
-Aśka jest w szpitalu -wyjaśnił Felipe.
-To nie ona ! Zamknij ryj chuju ! To pomyłka , kiepski żart !- Mario wykrzyczał w twarz Felipe.
-Spokojnie stary -odepchnął go Marco .-Idź do domu , i siedź spokojnie.
Mario usłuchał kolegi i grzecznie pojechał do domu i zaczął grać w fife . Nie dowierzał w słowa innych , teraz zachowywał się jak naćpany . Tak walczył z szarą rzeczywistością. Opierał się .
Marco postanowił jechać do szpitala aby zobaczyć co się stało . Najbardziej go zdziwiło to ,że Ola nie odbiera od niego telefonu. Sam zaczął się denerwować.
W tym samym czasie u Piszczka .
Znalazł pielęgniarkę , która poszła z nim do jednej z poszkodowanych kobiet czyli Oli.
-W tej sali jest Aleksandra Sienkiewicz , pana siostra .-rzekła spokojnie pielęgniarka.
-Dziękuje , ale gdzie jest Joanna ?-powiedział obrońca BVB trochę zdziwiony słowami pielęgniarki.
-Teraz nie mogę pana do niej zaprowadzić , lekarze sprawdzają jej stan i nie długo zaczną wybudzanie , nie mogą tego zrobić teraz , ponieważ martwią sie o dziecko.
-O Boże , nie ... tylko nie to...
-Proszę się nie martwić wszystko jest pod kontrolą , jej i życiu dziecka tak naprawdę nic nie zagrarza , kwestią czasu jest odzyskanie przytomności.
-Oby .. dziękuje wejdę do Oli .-otworzył drzwi i wszedł . Usiadł na skraju łóżka w którym leżała dziewczyna .
-Jak się czujesz? -zagadał
-Nie no spoko , głowa mnie boli ... -złapała się za głowę.-A wiesz co jest z Aśką?
-Zaraz będą ją wybudz...-nie zdążył powiedzieć bo do sali wpadł zdenerwowany Marco.
-KOCHANIE !-krzyknął -ŻYJESZ ? NIC CI NIE JEST ? MOŻESZ ODDYCHAĆ ?
-Uspokój się Reus , jest dobrze . -zaśmiała się Ola.-I nie drzyj się jak wariat , bo mnie głowa boli.
-Przeprasza , ale jak się czujesz ?-zaptał z troską .
-Dobrze , nawet .-złapała go za rękę .-Jutro może opuszczę szpital...nie wiem jak Asia...
-Panie Piszczek ! -zawołał lekarz .
-Tak ?
-Niech pan pozwoli...
-O co chodzi-wyszedł na korytarz.
-Pana kuzynka urodziła ! -uśmiechnął się.-Zdrowy chłopak . Wybudziliśmy ją i zaczęła rodzić .
-Naprawdę ?! -ucieszył się .-I wszystko jest w porządku ?
-Jak najbardziej , ale będzie musiała zostań na obserwacje w razie powikłań. Obie kobiety miały dużo szczęścia . Gdyby jechały szybciej miałyby nikłe szanse na przeżycie.
-Nawet lekarz nie wie jak ja się ciesze .-odetchnął z ulgą.
-Niech pan zadzwoni do tatusia ...-uśmiechnął się doktor.
Łukasz nie wchodził do Oli tylko szybko zadzwonił po Mario , który jak się dowiedział od razu przyjechał na miejsce . Obaj mężczyźni weszli do sali gdzie leżała Asia z dzieckiem na rękach . Zobaczyli małego pulchnego chłopca , który spał uśmiechając się . Był bardzo podobny do Mario , chociaż oczy miał po mamie. Spędzili przy nich resztę dnia . Potem pojechali się przespać do domu , ponieważ jutro musieli byc na treningu.
środa, 30 stycznia 2013
Rozdział 24 :)
Następnego dnia Marco razem z Olą planowali pojechać do
Centrum Języków aby znaleźć nauczyciela dla Marco.
- Kochanie ja Cię mogę nauczyć . – nalegała.
- Oj uwierz mi nie
masz zamiaru się ze mną użerać ! Ja i moja nauka… - zaśmiał się Niemiec.
- Okej to za dwie trzy pojedziemy. Uszanuję twoją decyzję.-
powiedziała i pocałowała go .
- O jak miło . – odwzajemnił pocałunek.
- Już koniec tych czułości. Szybko bo spóźnisz się na
trening.
- Już jadę . Czekaj na mnie to pojedziemy razem. –
powiedział Marco , wziął torbę i kluczyki i ucałował Olę na pożegnanie.
Dziewczyna postanowiła, że opracuje taktykę dla swoich podopiecznych i
posprząta troszkę w domu, bo jej chłopak to straszny bałaganiarz i na piętrze
wszędzie porozrzucane są koszulki. Tak minęły dziewczynie trzy godziny kiedy
dostała telefon. ,, O to Marco pewnie się spóźni ‘’- pomyślała.
- Halo ?
- Hej kochanie, słuchaj nie mogę z tobą jechać .
- Ej co się stało ? – zapytała.
- Nic poważnego, a w sumie trener kazał nam zostać trochę
dłużej bo będziemy badani przez lekarzy, z resztą wiesz…
- Oj głupku, wiem sama byłam zawodnikiem, nie musisz mi
tłumaczyć. – zaśmiała się dziewczyna.
- Okej to ja będę za dwie godziny, najwyżej pojedziemy
jutro.- zaproponował Mario.
- Hmmm jutro nie mogę … Ale wiem pojadę po As i pójdziemy
razem.- odpowiedziała.
- Okej , tylko uważajcie na siebie.- powiedział z wielką
czułością.
- Dobrze całuję pa ! .
Ola ubrała buty, wzięła miętową marynarkę i karmelową
torebkę, zamknęła dom i poszła do samochodu. Wsiadając przeczuwała, że coś się
wydarzy, ale stwierdziła , że to tylko jej strach przed samochodami. Nigdy nie
lubiła szybkiej jazdy. Wolniutko dojechała do domu swojej młodszej
przyjaciółki.
- Hej As.
- O witaj Ola.- odpowiedziała ciężarna trzymając w ręce lody
miętowe z czekoladą .
- O widzę, że przeszkadzam w jedzeniu.- zaśmiała się Ola.
- Właź i nie gadaj . Sama widzisz, że to już prawie
dziewiąty miesiąc. Dokładnie ósmy i dwa tygodnie.
- I co postanowiłaś w sprawie…- mówiąc to dziewczyna Marco
spojrzała na brzuch As.
- Nie mam pojęcia . Kocham tego maluszka, ale nie chcę go
skrzywdzić! Nie chcę żeby miało takie dzieciństwo jak ja ! – mówiła z smutkiem
w głosie nastolatka.
- Ale przecież wiesz, że dziecko potrzebuje matki i ojca! A
ty i Mario dacie sobie radę !- krzyknęła Ola.
- Zmieńmy temat .- powiedziała stanowczo As.
- Przepraszam, ale sama wiesz….
- Co tam u Ciebie?- zapytała dziewczyna Gotzego, jakby nigdy
nie było wcześniejszej rozmowy.
- Alee… Okej przyjechałam, żeby Cię zapytać czy pojechałabyś
ze mną poszukać nauczycielki dla Marco.
- Po co Reusowi nauczycielka !!!? Przecież chyba potrafi
czytać i pisać i …
- Ej wiem , ale on chce nauczyć się polskiego . – zaśmiała
się Ola.
- Hahaha jaki romantyk.- odpowiedziała.
- I co masz ochotę na lekką przejażdżkę ? Później wpadniemy do
kawiarni na ciastko i czekoladę .
- Na ciastka się zgadzam. – uśmiechnęła się .
- Okej to ja tu poczekam, a ty idź zabierz swoją kurtkę,
torebkę i lecimy.
- Dobrze.- powiedziała . Usiadła na sofie w salonie i
spoglądała na ogród . Po 5 minutach
nastolatka zeszła na dół i dziewczyny udały się w stronę samochodu. Gdy
wsiadały Ola znów poczuła to uczucie. Strach, zgrozę i niepokój zarazem. ,,Ale
co takiego złego może się wydarzyć ‘’-
pomyślała. Przyjaciółki jechały wolno białym AUDI. Rozmawiały na przeróżne
tematy o swoich chłopakach, życiu, ale przede wszystkim dziecku As. Już prawie
były na miejscu , kiedy nagle przejeżdżając na zielonym świetle … Wjechała w
nie ciężarówka. Dziewczyny nie wiedziały co się stało . Po kilku sekundach
zapanowała przed ich oczami ciemność. Na miejscu wypadku zapadła cisza a po
chwili wiele aut zatrzymywało się jedno za drugim. Kierowcy nie mogli uwierzyć
w to co się stało. Jedna kobieta podeszła do wraku samochodu i starała się
pomóc rannym. Zauważyła, że obie dziewczyny oddychają , lecz jedna bardzo
powoli jakby jej klatka piersiowa unosiła się na milimetr i opadała kilka
sekund. Kobieta nagle krzyknęła
- Ludzie pomocy dzwońcie po pogotowie !!! Trzeba im pomóc ona jest w ciąży !!!!
- Ludzie pomocy dzwońcie po pogotowie !!! Trzeba im pomóc ona jest w ciąży !!!!
W tym samym czasie podczas badań Marco przeczuwał, że coś
jest nie tak z jego dziewczyną, lecz nie chciał po sobie okazywać zmartwienia.
Po kilku minutach podszedł do niego
Mario .
- Ej dzwoniłem do As i jej telefon jest nieosiągalny, a
przecież wiesz, że ona nigdy się z nim nie rozstawała.
- Czy ty czujesz to samo co ja ? – zapytał przyjaciela Reus.
- Niepokój, strach … Nie chcę nic mówić ale przeczuwam coś
złego ...
Anonim i Tarnoś :**
Anonim i Tarnoś :**
wtorek, 29 stycznia 2013
Łukasz , chodź , kocia mamo xD
Borussia Dortmund miała
rozgrywać dzisiaj mecz z Arsenalem Londyn.
Mieli grać u siebie , czyli na Signal Iduna Park. Chłopaki od rana
chodzili podjarani meczem. Dziewczyny
także . Szczególnie Ola , ponieważ jak chłopaki wygrają mecz mają jechać na
sparing do Hiszpanii , co wiąże się z tym iż jej drużyna także pojedzie. Zespół
który trenuje Ola nosi nazwę Weiblich Borussia Park.
Wszyscy mieli iść na stadion kibicować ‘Pszczółkom’. Wszyscy oprócz Asi , która siedziała w domu z koleżankami. Nie poszła na stadion ze względu na ciąże , która była już zaawansowana.
Mario chodził z kąta w kąt , denerwując się że nie strzeli gola Wojtkowi Szczęsnemu. Joanna go uspokajała i tłumaczyła ,że na pewno strzeli , bo jest najlepszy . Chciał w to wierzyć. Mecz mieli rozegrać o 18 : 30 . Chłopaki pojechali wcześniej , ponieważ mieli porozmawiać z psychologami i trenerem. O 17.45 dziewczyny postanowiły iść na stadion. Były to Ola , Charlie i dziewczynki. , Agata i dziewczyny pozostałych Borussen. Usiadły w sektorze dla rodziny.
Mecz się rozpoczął .W pierwszym składzie wyszedł : Roman , Łukasz ,Marcel, Mats, Sebastian , Ilkay, Nuri, Marco , Mario , Kuba i Robert. Od pierwszych minut chłopaki z BVB dawali z siebie 100 %. Niestety w piętnastej minucie Kanonierzy wyszli na prowadzenie po golu Jacka Wilsherea. To jeszcze bardziej zmotywowało Dortmundczyków do gry. W trzydziestej minucie karnego po faulu na Robercie wykonał Kuba. Wojtek nawet nie miał szans go obronić. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1 : 1. Podczas przerwy trener nagadał chłopakom wiele rzeczy . Klopp zwrócił się do Marco ze zwrotem ‘’To dla Oli ! Dasz radę Reus’’. Marco zakodował to sobie w umyśle i gdy tylko zaczęła się druga połowa wyszedł na murawę nabuzowany energią . Cel był jeden – WYGRAĆ !
Pierwsze minuty sprzyjały Londyńczykom , natomiast od 50 minuty stery przejęli Borussen. Kiedy przy piłce był Reus , zatrzymywały go tylko faule przeciwników. W końcu Borussia dostała rzut wolny , którego wykonał Marco . Piłka została idealnie wykopnięta i wylądowała w siatce bramki. Radość na trybunach była ogromna. Piłkarze także nie ukrywali radości. Wojtek tylko zaklął sobie po cichu tak jak reszta zawodników Arsenalu. Pod koniec spotkania gola zaliczył Łukasz , po asyście Kuby. Nikt nawet nie przypuszczał ,że mecz zakończy się takim wynikiem.
Trener Klopp był przeszczęśliwy , ale nie okazał tego tak jak piłkarze. Krzyczeli i skandowali swoje nazwiska. Nie wiadomo jak do szatni wparowały dziewczyny. Jeszcze bardziej szczęśliwe niż chłopaki . Miały iskierki w oczach . Duma je rozpierała. Charlie i Ola podbiegły do swoich ukochanych ,aby ich pocałować. Marco nawet nie sądził ,że zostanie tak nagrodzony. Ostatnio często dostawał ‘po łbie’ .
-Ty grałeś najlepiej !- krzyknęła Ola w stronę Marco.-Sorry chłopcy , ale ON grał najlepiej !
Marco nie odpowiedział , tylko ponownie zatopił swoje usta w jej wargach.
-To oni są razem ?- zapytał szczęśliwy Nuri .
-No , już dawno , Marco się nie chwalił ?-odparła Charlie.
-A on pieprzy cały czas o jakiejś lasce … staram się nie słuchać .
Wszyscy się zaśmiali. Było wiadomo ,że mówi o Oli . Był w niej zakochany. Wiele razy przyłapywał się na tym ,że w każdej rozmowie zmieniał temat na temat Oli. Gadał jaka to ona jest świetna , pracowita , piękna , mądra i co tylko mu ślina na język przyniosła.
-Idziemy pocieszyć Wojtka ?- zapytał Robert.-Pewnie płacze.
Łukasz zaśmiał się pod nosem. Lubił Wojtka , to jego dobry kumpel z reprezentacji Polski.
-Idziemy .-zgodził się Piszczu.
Trio z Polski razem ze swoimi kobietami i w przypadku Piszcza także z dziećmi udało się do szatni Kanonierów. Za nimi pobiegła Ola z Marco i Mario. Szybko znaleźli Wojtka , który siedział na ławce i śmiał się z kolegów.
-Nie płaczesz , że Cię zmiażdżyliśmy ?- odezwał się Robert po angielsku , aby każdy zrozumiał.
-Ooo Robcio ! Dobry mecz –zaśmiał się Szczęsny.- Ale ty mi bramki nie strzeliłeś.
-Haa , zrobił to Kuba , Marco i Łukasz !- wyśmiewał kolegę.
-Daj spokój , nie wyżywaj się na mnie.
-Hahaha .-wszyscy się zaśmiali.-A teraz poznaj Olę dziewczynę Marco –podał jej dłoń.-Charlie narzeczoną Łukasza .-Charlie się uśmiechnęła.-Jo i Sarę , córeczki Piszczka.-Wojtek uśmiechnął się na widok małych istotek w koszulkach z napisem ‘Piszczek ‘ .
-Miło poznać .-odezwał się w końcu.
-Nam również.
-Na ile przyjechałeś ?-zapytał Kuba.
-Jedziemy za 4 dni , bo poprosiliśmy trenera o trochę wolnego.
-O to super wpadniesz do nas.-ucieszył się Łukasz.-Pochwalę Ci się moją rodziną. Dużo jej tu mam –nie pohamował śmiechu.
-Okej ! Do Łukasza przychodzę najpierw ! –roześmiał się bramkarz Londyńczyków.
-Idziemy poświętować ?-zapytał po niemiecku Resu.
-Chodźmy , ale zapraszamy Wojtka. –zarządził Robert , który przyjaźnił się ze Szczęsnym
-Okej , Wojtek idziesz z nami poświętować wygraną? –zapytał Kuba po Polsku.
-Idę.-oznajmił.-Ale nie możecie się porozumiewać jednym językiem ? Polski , Angielski , Niemiecki …może jeszcze chiński ?!
-Nie ale jak chcesz mogę mówić po francusku .-rzuciła obojętnie Ola. –Hiszpański też opanowałam .-uśmiechnęła się jak mała dziewczynka i odwróciła się do Reusa .
-Dobra to idziemy ?- zapytał rozbawiony Piszczek. –Tylko musimy się przebrać i odświeżyć.
-Spoko , my idziemy przed stadion .-powiedziała Charlie i dała Piszczkowi buziaka.
Jo i Sara spacerowały cichutko , bo trochę przerażało ich to otoczenie . Tysiące osób na trybunach, nieznani piłkarze w szatni. Odlot . W pewnej chwili Jo zobaczyła czarnego koteczka , siedzącego pod jakimś krzakiem . Był mały , miał około dwóch miesięcy . Widać było ,ze był bezdomny , głodny i zmarznięty. Dziewczynka podbiegła do niego ,a on nie uciekł. Zaczęła głaskać jego mięciutkie futerko , a on patrzył na nią wielkimi oczami. Dziewczynka wyciągnęła go delikatnie spod żywopłotu i przytuliła do siebie. Usłyszała za sobą głos Charlie
-Jouś , chodź bo chłopaki już wychodzą !
-Pocekajcie !- z kotem na rękach podbiegła do opiekunów.-Znalazłam go , tam siedział , bez mamusi …Mogę go zabrać i nakarmić ?-zrobiła maślane oczka .
-Musisz zapytać Łukasza …- powiedziała Charlie przyglądając się kociakowi.-Ładny kotek .
Mężczyźni byli już przy kobietach . Jo podbiegła do Łukasza i zapytała
-Mogę go zabrać do domu ? Zobac nie mam mamusi i jest mu zimno !
-Oj … Jo.
-No plose ! Patrz jaki śliczny !
-Dobrze zabierz go , bo jakiś taki chudy jest .-uśmiechnął się Piszczek i przewrócił oczami.
Jo postanowiła ,że nazwie go Zibi . Pasowało do niego to imię. Wojtek nie mógł się nadziwić jaka wygadana jest córka Piszczka. Sara również zainteresowała się kotem . Oby dwie nie opuszczały go na krok. Była 21, a oni musieli usiąść przy stolikach na dworze , ponieważ mieli kota. Nie narzekali , bo było ciepło i pięknie. Łukasz kupił w zoologicznym sklepie , który był otwarty 24 h na dobę kocią karmę , mleko dla kociąt i miseczkę. Gdy inni pili piwa , on siłował się z otworzeniem karmy . W końcu udało się i nakarmili kota. Uśmiech na twarzach dziewczynek był bezcenny. Sam Piszczek siedział z nimi i głaskał kota , a Szczęsny się z niego nabijał . Podobnie Nuri.
-Łukasz , chodź , kocia mamo !- krzyknął Sahin.
-Idę pało! –odgryzł się.
Obrońca usiadł obok swojej ukochanej Charlie i przyjaciela Kuby. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Coś ty taki wesolutki ?
-Hmm nie wiem , przecież tylko strzeliłem bramkę i uratowałem życie kota .-mówił Piszczek.
-Dobra skończcie.-przerwał Robert.-Co tam u was tak w ogóle ?
-A dobrze , leci powoli mi w Londynie . Ciągłe imprezy i mecze … normalka.-powiedział Wojtek.
-Ej przyjaciele my idziemy .-rzekł Marco.-Przepraszamy , ale do Olusi zadzwoniła jej koleżanka , potrzebuje pomocy . Sorrki. –Wstał z krzesła razem z Olą.
-No to na razie .-pożegnali się.
Ola z Marco poszli szybko w wyznaczone przez Mandy miejsce. Zobaczyli jakiś stary budynek . W oknie stała chuda dziewczyna czyli Mandy.
-Co się stało ? –zapytała zaniepokojona Ola.
-Zaraz tu przyjadą psy , a ja nie mam jak zejść …-mówiła cicho , lecz szybko.-Pomóżcie!
Okno umieszczone było na pierwszym piętrze . Na pozór nisko , jednak ta odległość przy upadku mogła by okazać się niebezpieczna.
-Poczekaj tam widzę jakąś drabinę.-zauważył Reus.
-Weź ją ! –krzyknęła z góry.
Chłopak podbiegł do drugiego budynku i wziął drewnianą drabinę. Podstawił ją do okna i przytrzymał.
-Schodź , tylko uważaj.-prosiła Ola.
Mandy szybko zeszła , była jak kot zwinna , szybka i cicha. Musiała nieźle się przestraszyć policji skoro zadzwoniła aż do Oli.
-Coś ty tam robiła ?
-Nie …nic . Tak malowaliśmy, ale jakiś pedryl zadzwonił po policje ,że niby niszczymy mienie.
-A reszta gdzie ?
-Uciekła…-spuściła głowę .-Przewróć drabinę i uciekajmy.
Marco nie przewrócił drabiny , lecz odstawił na miejsce. Był perfekcjonistą. Cała trójka wyszła na chodnik i kierowała się do domu.
-Mogłabym u was przenocować ?
-Jasne Mandy.-zgodziła się Ola. –Marco tez na pewno się zgadza.
-Naturalnie.-Resu polubił tą dziewczynę . Była szczera i otwarta na ludzi.
-Ale powiedz mi jedno-zagadała Ola.-Po jaką cholerę ty się zdajesz z tymi pacanami ?! Wystawili Cię.
-To już skończony rozdział . –westchnęła Mandy.-Nie obchodzi mnie już teraz czy mają co jeść . Niech się pieprzą.
-No i dobrze , to złe towarzystwo.-stwierdził Marco.-Chodźcie szybciej , bo spać mi się chce.
W tym samym czasie do Oli zadzwonił telefon . To Mario , odebrała.
-No co tam ?
-Łukasz ogłosił swój ślub !
-Zajebiście ! Kiedy ?
-No właśnie to mnie zdziwiło ,że za trzy tygodnie !
-Wow tak szybko ?
-No , świry . Ale oni już wcześniej to planowali ,tylko trzymali w tajemnicy i teraz powiedzieli –wyjaśnił.
-Spoko, dobra kończę , bo jesteśmy już w domu , a śpiochowi się chce spać…Pozdrów As !
-Dobrze , żeby mu się koszmar przyśnił !-zaśmiał się.-Pa , buziaczki.
-No Buziaa.-rozłączyła się.
Ola pożyczyła Mandy pidżamę i wskazała pokój w którym będzie spała . Zjedli jeszcze kolacje , wzięli prysznic i poszli spać. Jutro mieli jechać poszukać nauczycielki języka Polskiego dla Marco , który za wszelką cenę chciał umieć mówić w ojczystym języku Olki.
Wszyscy mieli iść na stadion kibicować ‘Pszczółkom’. Wszyscy oprócz Asi , która siedziała w domu z koleżankami. Nie poszła na stadion ze względu na ciąże , która była już zaawansowana.
Mario chodził z kąta w kąt , denerwując się że nie strzeli gola Wojtkowi Szczęsnemu. Joanna go uspokajała i tłumaczyła ,że na pewno strzeli , bo jest najlepszy . Chciał w to wierzyć. Mecz mieli rozegrać o 18 : 30 . Chłopaki pojechali wcześniej , ponieważ mieli porozmawiać z psychologami i trenerem. O 17.45 dziewczyny postanowiły iść na stadion. Były to Ola , Charlie i dziewczynki. , Agata i dziewczyny pozostałych Borussen. Usiadły w sektorze dla rodziny.
Mecz się rozpoczął .W pierwszym składzie wyszedł : Roman , Łukasz ,Marcel, Mats, Sebastian , Ilkay, Nuri, Marco , Mario , Kuba i Robert. Od pierwszych minut chłopaki z BVB dawali z siebie 100 %. Niestety w piętnastej minucie Kanonierzy wyszli na prowadzenie po golu Jacka Wilsherea. To jeszcze bardziej zmotywowało Dortmundczyków do gry. W trzydziestej minucie karnego po faulu na Robercie wykonał Kuba. Wojtek nawet nie miał szans go obronić. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1 : 1. Podczas przerwy trener nagadał chłopakom wiele rzeczy . Klopp zwrócił się do Marco ze zwrotem ‘’To dla Oli ! Dasz radę Reus’’. Marco zakodował to sobie w umyśle i gdy tylko zaczęła się druga połowa wyszedł na murawę nabuzowany energią . Cel był jeden – WYGRAĆ !
Pierwsze minuty sprzyjały Londyńczykom , natomiast od 50 minuty stery przejęli Borussen. Kiedy przy piłce był Reus , zatrzymywały go tylko faule przeciwników. W końcu Borussia dostała rzut wolny , którego wykonał Marco . Piłka została idealnie wykopnięta i wylądowała w siatce bramki. Radość na trybunach była ogromna. Piłkarze także nie ukrywali radości. Wojtek tylko zaklął sobie po cichu tak jak reszta zawodników Arsenalu. Pod koniec spotkania gola zaliczył Łukasz , po asyście Kuby. Nikt nawet nie przypuszczał ,że mecz zakończy się takim wynikiem.
Trener Klopp był przeszczęśliwy , ale nie okazał tego tak jak piłkarze. Krzyczeli i skandowali swoje nazwiska. Nie wiadomo jak do szatni wparowały dziewczyny. Jeszcze bardziej szczęśliwe niż chłopaki . Miały iskierki w oczach . Duma je rozpierała. Charlie i Ola podbiegły do swoich ukochanych ,aby ich pocałować. Marco nawet nie sądził ,że zostanie tak nagrodzony. Ostatnio często dostawał ‘po łbie’ .
-Ty grałeś najlepiej !- krzyknęła Ola w stronę Marco.-Sorry chłopcy , ale ON grał najlepiej !
Marco nie odpowiedział , tylko ponownie zatopił swoje usta w jej wargach.
-To oni są razem ?- zapytał szczęśliwy Nuri .
-No , już dawno , Marco się nie chwalił ?-odparła Charlie.
-A on pieprzy cały czas o jakiejś lasce … staram się nie słuchać .
Wszyscy się zaśmiali. Było wiadomo ,że mówi o Oli . Był w niej zakochany. Wiele razy przyłapywał się na tym ,że w każdej rozmowie zmieniał temat na temat Oli. Gadał jaka to ona jest świetna , pracowita , piękna , mądra i co tylko mu ślina na język przyniosła.
-Idziemy pocieszyć Wojtka ?- zapytał Robert.-Pewnie płacze.
Łukasz zaśmiał się pod nosem. Lubił Wojtka , to jego dobry kumpel z reprezentacji Polski.
-Idziemy .-zgodził się Piszczu.
Trio z Polski razem ze swoimi kobietami i w przypadku Piszcza także z dziećmi udało się do szatni Kanonierów. Za nimi pobiegła Ola z Marco i Mario. Szybko znaleźli Wojtka , który siedział na ławce i śmiał się z kolegów.
-Nie płaczesz , że Cię zmiażdżyliśmy ?- odezwał się Robert po angielsku , aby każdy zrozumiał.
-Ooo Robcio ! Dobry mecz –zaśmiał się Szczęsny.- Ale ty mi bramki nie strzeliłeś.
-Haa , zrobił to Kuba , Marco i Łukasz !- wyśmiewał kolegę.
-Daj spokój , nie wyżywaj się na mnie.
-Hahaha .-wszyscy się zaśmiali.-A teraz poznaj Olę dziewczynę Marco –podał jej dłoń.-Charlie narzeczoną Łukasza .-Charlie się uśmiechnęła.-Jo i Sarę , córeczki Piszczka.-Wojtek uśmiechnął się na widok małych istotek w koszulkach z napisem ‘Piszczek ‘ .
-Miło poznać .-odezwał się w końcu.
-Nam również.
-Na ile przyjechałeś ?-zapytał Kuba.
-Jedziemy za 4 dni , bo poprosiliśmy trenera o trochę wolnego.
-O to super wpadniesz do nas.-ucieszył się Łukasz.-Pochwalę Ci się moją rodziną. Dużo jej tu mam –nie pohamował śmiechu.
-Okej ! Do Łukasza przychodzę najpierw ! –roześmiał się bramkarz Londyńczyków.
-Idziemy poświętować ?-zapytał po niemiecku Resu.
-Chodźmy , ale zapraszamy Wojtka. –zarządził Robert , który przyjaźnił się ze Szczęsnym
-Okej , Wojtek idziesz z nami poświętować wygraną? –zapytał Kuba po Polsku.
-Idę.-oznajmił.-Ale nie możecie się porozumiewać jednym językiem ? Polski , Angielski , Niemiecki …może jeszcze chiński ?!
-Nie ale jak chcesz mogę mówić po francusku .-rzuciła obojętnie Ola. –Hiszpański też opanowałam .-uśmiechnęła się jak mała dziewczynka i odwróciła się do Reusa .
-Dobra to idziemy ?- zapytał rozbawiony Piszczek. –Tylko musimy się przebrać i odświeżyć.
-Spoko , my idziemy przed stadion .-powiedziała Charlie i dała Piszczkowi buziaka.
Jo i Sara spacerowały cichutko , bo trochę przerażało ich to otoczenie . Tysiące osób na trybunach, nieznani piłkarze w szatni. Odlot . W pewnej chwili Jo zobaczyła czarnego koteczka , siedzącego pod jakimś krzakiem . Był mały , miał około dwóch miesięcy . Widać było ,ze był bezdomny , głodny i zmarznięty. Dziewczynka podbiegła do niego ,a on nie uciekł. Zaczęła głaskać jego mięciutkie futerko , a on patrzył na nią wielkimi oczami. Dziewczynka wyciągnęła go delikatnie spod żywopłotu i przytuliła do siebie. Usłyszała za sobą głos Charlie
-Jouś , chodź bo chłopaki już wychodzą !
-Pocekajcie !- z kotem na rękach podbiegła do opiekunów.-Znalazłam go , tam siedział , bez mamusi …Mogę go zabrać i nakarmić ?-zrobiła maślane oczka .
-Musisz zapytać Łukasza …- powiedziała Charlie przyglądając się kociakowi.-Ładny kotek .
Mężczyźni byli już przy kobietach . Jo podbiegła do Łukasza i zapytała
-Mogę go zabrać do domu ? Zobac nie mam mamusi i jest mu zimno !
-Oj … Jo.
-No plose ! Patrz jaki śliczny !
-Dobrze zabierz go , bo jakiś taki chudy jest .-uśmiechnął się Piszczek i przewrócił oczami.
Jo postanowiła ,że nazwie go Zibi . Pasowało do niego to imię. Wojtek nie mógł się nadziwić jaka wygadana jest córka Piszczka. Sara również zainteresowała się kotem . Oby dwie nie opuszczały go na krok. Była 21, a oni musieli usiąść przy stolikach na dworze , ponieważ mieli kota. Nie narzekali , bo było ciepło i pięknie. Łukasz kupił w zoologicznym sklepie , który był otwarty 24 h na dobę kocią karmę , mleko dla kociąt i miseczkę. Gdy inni pili piwa , on siłował się z otworzeniem karmy . W końcu udało się i nakarmili kota. Uśmiech na twarzach dziewczynek był bezcenny. Sam Piszczek siedział z nimi i głaskał kota , a Szczęsny się z niego nabijał . Podobnie Nuri.
-Łukasz , chodź , kocia mamo !- krzyknął Sahin.
-Idę pało! –odgryzł się.
Obrońca usiadł obok swojej ukochanej Charlie i przyjaciela Kuby. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Coś ty taki wesolutki ?
-Hmm nie wiem , przecież tylko strzeliłem bramkę i uratowałem życie kota .-mówił Piszczek.
-Dobra skończcie.-przerwał Robert.-Co tam u was tak w ogóle ?
-A dobrze , leci powoli mi w Londynie . Ciągłe imprezy i mecze … normalka.-powiedział Wojtek.
-Ej przyjaciele my idziemy .-rzekł Marco.-Przepraszamy , ale do Olusi zadzwoniła jej koleżanka , potrzebuje pomocy . Sorrki. –Wstał z krzesła razem z Olą.
-No to na razie .-pożegnali się.
Ola z Marco poszli szybko w wyznaczone przez Mandy miejsce. Zobaczyli jakiś stary budynek . W oknie stała chuda dziewczyna czyli Mandy.
-Co się stało ? –zapytała zaniepokojona Ola.
-Zaraz tu przyjadą psy , a ja nie mam jak zejść …-mówiła cicho , lecz szybko.-Pomóżcie!
Okno umieszczone było na pierwszym piętrze . Na pozór nisko , jednak ta odległość przy upadku mogła by okazać się niebezpieczna.
-Poczekaj tam widzę jakąś drabinę.-zauważył Reus.
-Weź ją ! –krzyknęła z góry.
Chłopak podbiegł do drugiego budynku i wziął drewnianą drabinę. Podstawił ją do okna i przytrzymał.
-Schodź , tylko uważaj.-prosiła Ola.
Mandy szybko zeszła , była jak kot zwinna , szybka i cicha. Musiała nieźle się przestraszyć policji skoro zadzwoniła aż do Oli.
-Coś ty tam robiła ?
-Nie …nic . Tak malowaliśmy, ale jakiś pedryl zadzwonił po policje ,że niby niszczymy mienie.
-A reszta gdzie ?
-Uciekła…-spuściła głowę .-Przewróć drabinę i uciekajmy.
Marco nie przewrócił drabiny , lecz odstawił na miejsce. Był perfekcjonistą. Cała trójka wyszła na chodnik i kierowała się do domu.
-Mogłabym u was przenocować ?
-Jasne Mandy.-zgodziła się Ola. –Marco tez na pewno się zgadza.
-Naturalnie.-Resu polubił tą dziewczynę . Była szczera i otwarta na ludzi.
-Ale powiedz mi jedno-zagadała Ola.-Po jaką cholerę ty się zdajesz z tymi pacanami ?! Wystawili Cię.
-To już skończony rozdział . –westchnęła Mandy.-Nie obchodzi mnie już teraz czy mają co jeść . Niech się pieprzą.
-No i dobrze , to złe towarzystwo.-stwierdził Marco.-Chodźcie szybciej , bo spać mi się chce.
W tym samym czasie do Oli zadzwonił telefon . To Mario , odebrała.
-No co tam ?
-Łukasz ogłosił swój ślub !
-Zajebiście ! Kiedy ?
-No właśnie to mnie zdziwiło ,że za trzy tygodnie !
-Wow tak szybko ?
-No , świry . Ale oni już wcześniej to planowali ,tylko trzymali w tajemnicy i teraz powiedzieli –wyjaśnił.
-Spoko, dobra kończę , bo jesteśmy już w domu , a śpiochowi się chce spać…Pozdrów As !
-Dobrze , żeby mu się koszmar przyśnił !-zaśmiał się.-Pa , buziaczki.
-No Buziaa.-rozłączyła się.
Ola pożyczyła Mandy pidżamę i wskazała pokój w którym będzie spała . Zjedli jeszcze kolacje , wzięli prysznic i poszli spać. Jutro mieli jechać poszukać nauczycielki języka Polskiego dla Marco , który za wszelką cenę chciał umieć mówić w ojczystym języku Olki.
___________________
Zdradzę wam , że postać Oli wymyśliłam na podstawie prawdziwej Oli . Ta prawdziwa ma 15 lat i jest moją kuzynką ;) Jest bardzo podobna do Oli z tego opowiadania :)
To taka ciekawostka :D
Zdradzę wam , że postać Oli wymyśliłam na podstawie prawdziwej Oli . Ta prawdziwa ma 15 lat i jest moją kuzynką ;) Jest bardzo podobna do Oli z tego opowiadania :)
To taka ciekawostka :D
poniedziałek, 28 stycznia 2013
No przecież ładnie wyglądam ;3
Rano Ola była uśmiechnięta i
wesoła , tak samo jak Marco który cały czas przyglądał się swojej partnerce. W
głębi duszy nie chciało mu się iść na to przyjęcie , jednak wiedział ,że jest
ono ważne dla Oli .Musiał się przemóc i iść na urodziny do 15 latki.
Gdy na zegarku wybiła 15 postanowiła się zbierać. Marco zmęczony nic nie robieniem poszedł oglądać jakiś film. Ola dostała smsa od Mandy , aby ubrała się luźno . Założyła żółte rurki oraz czarną dłuższą bluzę z nadrukami. Do tego szare Converse i duża szara torba. Włosy spięła w ładny kok . Paznokcie pomalowała tradycyjnie na czarno. Zrobiła skromny makijaż. Teraz sama wyglądała jak 15 latka. Urocza , śliczna dziewczyna.
-Marco zbieraj się ! -krzyknęła z łazienki.
-Już . -gotowy, otworzył drzwi do pomieszczenia w którym była Ola.
-No dobrze , twój ubiór ujdzie w tłumie .- powiedziała dumnie. -Popraw włosy lamcio.
-No przecież ładnie wyglądam .- poprawiał włosy ręką.
-Zmień ten sweterek na bluze.-rozkazała.
-Ale ...
-Zmień !
-Dobrze. -po kroczył do garderoby. -A masz prezent ?
-Pan zaraz powinien dostarczyć.
-A co kupiłaś?- wyszedł przebrany .-Może być ta bluza ?
-No i teraz dobrze wyglądasz ! -uśmiechnęła się .-Kupiłam koszulkę w barwach BVB z napisem 'Mandy' i numerkiem '21' , bo dzisiaj 21 .
-Uuuu to super na pewno się ucieszy .-zaczął zakładać czerwone nike.-A Ty ślicznie wyglądasz , o 4 lata młodziej .
-Śliczna ja ! -zaśmiała się.-Ooo pan przyjechał.
Dziewczyna wyszła przed dom i odebrała przesyłkę , która była już ładnie opakowana. Ola miała jeszcze dla niej biżuterie .
Pół godziny później byli już w drodze do przyjaciółki. Poszli na pieszo . Olka dostała smsa od Mandy w którym było napisane
''Pośpiesz się ! Masz być pierwsza ! xD''
odpisała
''Jestem już na Twojej ulicy , pogonie Marco to szybciej przyjdziemy :)''
Chwilę później stali pod willą , prawie tak dużą jak Asi i Mario. Dziewczyna zadzwoniła dzwonkiem . Otworzyła jej przyjaciółka , wyglądała ślicznie . Rozpuszczone gęste włosy , jeansy oraz jasna koszula .
-Heej Mandy ! -podskoczyła Ola.
-Heeej buziakuu !- zawołała równie ucieszona dziewczyna. -O i hej Marco.
-Hej .-uśmiechnął się.- Najlepszego !- wręczył dziewczynie prezenty.
-Dziękuje śliczniochy , wejdźcie i nie zwracajcie uwagi na tą kobietę .-powiedziała śmiało.
Para weszła do domu . W środku był urządzony z gustem , ale nie było w nim ani grama koloru i tak zwanego domowego ciepła. Wszystko było jakoś czarno białe. Na kanapie siedziała ‘’piękna’’ kobieta , która jak było widać przeszła wiele operacji plastycznych . Koło nie siedziały inne podobne do niej koleżanki. Nadąsane , dumne ‘damy’.
-Okej , poczekajmy na resztę .-powiedziała uśmiechnięta dziewczyna .-Na górze jest wszystko przygotowane!
-No genialnie ! Będzie super !- mówiła szczęśliwa Ola, trzymając Marco za bluzę.
-I Tak nikt nie przyjdzie ! –krzyknęła kobieta .
-Zamknij się ! –odgryzła się dziewczyna.-Jakbyś nie zauważyła to ktoś już przyszedł i to trenerka dziewczyn z BVB razem z piłkarzem Borussi , z resztą to moja najlepsza przyjaciółka . Oni na pewno są mądrzejsi i mają więcej wspólnego ze społeczeństwem niż Ty , kobieto. Jak widzisz. –nawrzucała jej.
-Spokojnie Mandy .-próbowała uspokoić ją przyjaciółka.-Nie zwracaj uwagi.
W tej chwili do pomieszczenia w którym byli goście weszła nowa kobieta taty Mandy . Chyba nie wierzyła w słowa dziewczyny.
-No rzeczywiście … Piłkarz . –otworzyła szeroko oczy.
-Super może pani stąd iść , psuje pani powietrze.-zgasił ją Marco
-Hahaha.-zaczęły się śmiać obie dziewczyny.
-Patrzcie przyszli ! Jons i Bob !-pobiegła otworzyć drzwi.
Maro oraz Olę zamurowało . Do domu weszło dwóch łysych chłopaków po dwudziestce .
-Wejdźcie . To Ola i Marco .-przedstawiła ich chłopakom.
-Yy-y elo .-zaczął się śmiać jeden z nich.-Jacy goście . Nie no jesteś z Dortmundu , to jesteś spoko.
-Weź się uspokój oni są zajebiści .-popchnęła kolegę Mandy po czym oboje zaczęli się śmiać. Na impreze przyszło jeszcze czworo chłopaków i trzy dziewczyny. Całe miejsce na urodziny było urządzone super. Było dużo alkoholu . Trochę przeraziło to Olę i Marco. Całe przyjęcie Reus z Aleksandrą przesiedzieli w kącie. Nie chcąc dostać po mordzie od tamtych drechów. O 2 w nocy para postanowiła iść do domu . Mieli już dość głupich komentarzy w ich stronę. Wrócili do domu i szczerze pożałowali że tam poszli.
Kilka dni później .
Joanna postanowiła poważnie porozmawiać z Mario o ich przyszłości . Postanowiła to zrobić jak wróci z treningu. Jutro mają ważny mecz i nie będzie czasu na pogaduszki. Gdy mężczyzna wrócił do domu usiadł zmęczony na kanapie.
-Mario-zaczęła
-Co kotuś?
-Musimy pogadać o naszym życiu … Chyba nie chce tego dziecka.-prosiła w duchu aby Mario się nie zdenerwował.-Wiem ,że to nasza wina … ale ja chce iść na studia a nie siedzieć z dzieciakiem w domu ! Ciebie też ograniczy … zrozum .
-wiem , masz racje .- te słowa ledwo mu przeszły przez gardło , ale taka była prawda.- nie damy rady go wychować . Co my sobie myśleliśmy … że ty i ja wychowamy synka ?! ty jesteś jeszcze dzieciak …
-no właśnie , Mario , co mamy zrobić ?! za parę tygodni się urodzi …
-poproszę mamę o pomoc , a jak nie …
-oddamy je?
-nie wiem , nie chce go skrzywdzić . pogadaj z Łukaszem .
-Łukasz … dawno go nie widziałam .Pojadę do nich dzisiaj .-oznajmiła.
-Dobrze , a ja pójdę do mamy i poproszę .
Parę minut później Asia była u Łukasza . Wszyscy ucieszyli się na jej widok . Zwłaszcza Łukasz , który uwielbiał dziewczynę. Joanna opowiedziała mu wszystko ze łzami w oczach . Czuła ,że kocha to dziecko.
-Słuchaj , może mama Mario wam pomoże ?
-Pojechał do niej .
-No to dobrze . Ułoży się. Zobaczysz.
-Oby , a co tam u Oli ?
-Normalnie , chodzi do pracy . Jest z Marco , ale między nimi się trochę sypie. Ale im tez się ułoży.
-A jakoś dziwnie się porobiło. Dobra będę uciekać . Paa-wyszła z domu.
Mama Mario powiedziała mu ,że wychowa im dziecko ,a jeżeli dojrzeją do takiego obowiązku –odda. Mówiła ,że synów już wychowała jak wychowa jeszcze jednego to nic się nie stanie. Kochała małe dzieci. A i tak siedziałaby w domu. Miał nadzieje ,że As pójdzie na taki układ.
Tak się właśnie stało. Oboje postanowili ,że As urodzi to dziecko ,ale nie będzie go wychowywać.
______________________
Krótko , ale dzisiaj miałam dużo lekcji .
Następny rozdział jak będzie bynajmniej 5 komentarzy ! :) Komentujcie ;)
Gdy na zegarku wybiła 15 postanowiła się zbierać. Marco zmęczony nic nie robieniem poszedł oglądać jakiś film. Ola dostała smsa od Mandy , aby ubrała się luźno . Założyła żółte rurki oraz czarną dłuższą bluzę z nadrukami. Do tego szare Converse i duża szara torba. Włosy spięła w ładny kok . Paznokcie pomalowała tradycyjnie na czarno. Zrobiła skromny makijaż. Teraz sama wyglądała jak 15 latka. Urocza , śliczna dziewczyna.
-Marco zbieraj się ! -krzyknęła z łazienki.
-Już . -gotowy, otworzył drzwi do pomieszczenia w którym była Ola.
-No dobrze , twój ubiór ujdzie w tłumie .- powiedziała dumnie. -Popraw włosy lamcio.
-No przecież ładnie wyglądam .- poprawiał włosy ręką.
-Zmień ten sweterek na bluze.-rozkazała.
-Ale ...
-Zmień !
-Dobrze. -po kroczył do garderoby. -A masz prezent ?
-Pan zaraz powinien dostarczyć.
-A co kupiłaś?- wyszedł przebrany .-Może być ta bluza ?
-No i teraz dobrze wyglądasz ! -uśmiechnęła się .-Kupiłam koszulkę w barwach BVB z napisem 'Mandy' i numerkiem '21' , bo dzisiaj 21 .
-Uuuu to super na pewno się ucieszy .-zaczął zakładać czerwone nike.-A Ty ślicznie wyglądasz , o 4 lata młodziej .
-Śliczna ja ! -zaśmiała się.-Ooo pan przyjechał.
Dziewczyna wyszła przed dom i odebrała przesyłkę , która była już ładnie opakowana. Ola miała jeszcze dla niej biżuterie .
Pół godziny później byli już w drodze do przyjaciółki. Poszli na pieszo . Olka dostała smsa od Mandy w którym było napisane
''Pośpiesz się ! Masz być pierwsza ! xD''
odpisała
''Jestem już na Twojej ulicy , pogonie Marco to szybciej przyjdziemy :)''
Chwilę później stali pod willą , prawie tak dużą jak Asi i Mario. Dziewczyna zadzwoniła dzwonkiem . Otworzyła jej przyjaciółka , wyglądała ślicznie . Rozpuszczone gęste włosy , jeansy oraz jasna koszula .
-Heej Mandy ! -podskoczyła Ola.
-Heeej buziakuu !- zawołała równie ucieszona dziewczyna. -O i hej Marco.
-Hej .-uśmiechnął się.- Najlepszego !- wręczył dziewczynie prezenty.
-Dziękuje śliczniochy , wejdźcie i nie zwracajcie uwagi na tą kobietę .-powiedziała śmiało.
Para weszła do domu . W środku był urządzony z gustem , ale nie było w nim ani grama koloru i tak zwanego domowego ciepła. Wszystko było jakoś czarno białe. Na kanapie siedziała ‘’piękna’’ kobieta , która jak było widać przeszła wiele operacji plastycznych . Koło nie siedziały inne podobne do niej koleżanki. Nadąsane , dumne ‘damy’.
-Okej , poczekajmy na resztę .-powiedziała uśmiechnięta dziewczyna .-Na górze jest wszystko przygotowane!
-No genialnie ! Będzie super !- mówiła szczęśliwa Ola, trzymając Marco za bluzę.
-I Tak nikt nie przyjdzie ! –krzyknęła kobieta .
-Zamknij się ! –odgryzła się dziewczyna.-Jakbyś nie zauważyła to ktoś już przyszedł i to trenerka dziewczyn z BVB razem z piłkarzem Borussi , z resztą to moja najlepsza przyjaciółka . Oni na pewno są mądrzejsi i mają więcej wspólnego ze społeczeństwem niż Ty , kobieto. Jak widzisz. –nawrzucała jej.
-Spokojnie Mandy .-próbowała uspokoić ją przyjaciółka.-Nie zwracaj uwagi.
W tej chwili do pomieszczenia w którym byli goście weszła nowa kobieta taty Mandy . Chyba nie wierzyła w słowa dziewczyny.
-No rzeczywiście … Piłkarz . –otworzyła szeroko oczy.
-Super może pani stąd iść , psuje pani powietrze.-zgasił ją Marco
-Hahaha.-zaczęły się śmiać obie dziewczyny.
-Patrzcie przyszli ! Jons i Bob !-pobiegła otworzyć drzwi.
Maro oraz Olę zamurowało . Do domu weszło dwóch łysych chłopaków po dwudziestce .
-Wejdźcie . To Ola i Marco .-przedstawiła ich chłopakom.
-Yy-y elo .-zaczął się śmiać jeden z nich.-Jacy goście . Nie no jesteś z Dortmundu , to jesteś spoko.
-Weź się uspokój oni są zajebiści .-popchnęła kolegę Mandy po czym oboje zaczęli się śmiać. Na impreze przyszło jeszcze czworo chłopaków i trzy dziewczyny. Całe miejsce na urodziny było urządzone super. Było dużo alkoholu . Trochę przeraziło to Olę i Marco. Całe przyjęcie Reus z Aleksandrą przesiedzieli w kącie. Nie chcąc dostać po mordzie od tamtych drechów. O 2 w nocy para postanowiła iść do domu . Mieli już dość głupich komentarzy w ich stronę. Wrócili do domu i szczerze pożałowali że tam poszli.
Kilka dni później .
Joanna postanowiła poważnie porozmawiać z Mario o ich przyszłości . Postanowiła to zrobić jak wróci z treningu. Jutro mają ważny mecz i nie będzie czasu na pogaduszki. Gdy mężczyzna wrócił do domu usiadł zmęczony na kanapie.
-Mario-zaczęła
-Co kotuś?
-Musimy pogadać o naszym życiu … Chyba nie chce tego dziecka.-prosiła w duchu aby Mario się nie zdenerwował.-Wiem ,że to nasza wina … ale ja chce iść na studia a nie siedzieć z dzieciakiem w domu ! Ciebie też ograniczy … zrozum .
-wiem , masz racje .- te słowa ledwo mu przeszły przez gardło , ale taka była prawda.- nie damy rady go wychować . Co my sobie myśleliśmy … że ty i ja wychowamy synka ?! ty jesteś jeszcze dzieciak …
-no właśnie , Mario , co mamy zrobić ?! za parę tygodni się urodzi …
-poproszę mamę o pomoc , a jak nie …
-oddamy je?
-nie wiem , nie chce go skrzywdzić . pogadaj z Łukaszem .
-Łukasz … dawno go nie widziałam .Pojadę do nich dzisiaj .-oznajmiła.
-Dobrze , a ja pójdę do mamy i poproszę .
Parę minut później Asia była u Łukasza . Wszyscy ucieszyli się na jej widok . Zwłaszcza Łukasz , który uwielbiał dziewczynę. Joanna opowiedziała mu wszystko ze łzami w oczach . Czuła ,że kocha to dziecko.
-Słuchaj , może mama Mario wam pomoże ?
-Pojechał do niej .
-No to dobrze . Ułoży się. Zobaczysz.
-Oby , a co tam u Oli ?
-Normalnie , chodzi do pracy . Jest z Marco , ale między nimi się trochę sypie. Ale im tez się ułoży.
-A jakoś dziwnie się porobiło. Dobra będę uciekać . Paa-wyszła z domu.
Mama Mario powiedziała mu ,że wychowa im dziecko ,a jeżeli dojrzeją do takiego obowiązku –odda. Mówiła ,że synów już wychowała jak wychowa jeszcze jednego to nic się nie stanie. Kochała małe dzieci. A i tak siedziałaby w domu. Miał nadzieje ,że As pójdzie na taki układ.
Tak się właśnie stało. Oboje postanowili ,że As urodzi to dziecko ,ale nie będzie go wychowywać.
______________________
Krótko , ale dzisiaj miałam dużo lekcji .
Następny rozdział jak będzie bynajmniej 5 komentarzy ! :) Komentujcie ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)