Parę Tygodni później.
Ola miała dzisiaj wolne , i nudziła się w domu .Miała nadzieje , że Mandy odbierze od niej telefon i przyjdzie ją odwiedzić. Tak też się stało. Dziewczyny umówiły się na 14 . Marco był w domu i oglądał powtórki meczy.
-Mandy przyjdzie za godzinę.-oznajmiła.
-Yhym.
-Słuchasz mnie ?
-Nosz cholera , co ze mnie za debil , mogłem Kubie podać !-krzyknął.
-Czyli nie słuchasz ...-wyszła z salonu i pokroczyła do kuchni.
Zaczęła myć naczynia . Jak skończyła poszła znudzona do garderoby Marco. Jak weszła zobaczyła ogromny burdel. Szybko poskładała koszulki i powiesiła koszule na wieszakach.
Wybiła 14 i punktualnie do domu Reusa przyszła Mandy .
-Heeej .-zawołała szczęśliwa Ola.
-No siema.-rzekła Mandy.
-Chodź -zaprosiła do środka .-Pójdziemy do salonu i pogadamy.
-Okej-uśmiechnęła się i powędrowała do salonu. Usiadła na fotelu . Wzrok Marco przybiły liczne rany na ręce dziewczyny.
-Powiesz , mi co to jest ?-złapał ją za ręke.
-Nic .
-Taa , bo same się rany na ręce robią ?-spojrzał na nią z pretensją.-Olka ! Patrz co ona narobiła.
Ola przyszła do nich ze szklankami i napojem. Spojrzała młodszą przyjaciółkę.
-Zwariowałaś ?
-Tak.-zaśmiała się do podłogi.-Nawet nie wiecie jak to pomaga.
-No na pewno .-zaczął Marco.-Tłumacz się teraz !
-Bo ja się zagubiłam , nie chce mi się żyć . Ojciec mnie nie kocha , ma mnie w dupie . Tak jak wszyscy z resztą. Czuję się nieakceptowana . Wy tego nie zrozumiecie...
-Ale ... przecież masz nas . -powiedziała zrezygnowana Ola.
-Ta , to nie to samo . Wiecie jak to jest , gdy nie chce ci sie wracać do domu i wolisz chodzic po mieście nocą ? A jak sobię zrobię taką ranę to czuje słodkie mrowienie i ból . Kamień z serca spada.
-To przychodź tutaj . -zaproponował Marco.
-Ale nie o to chodzi ! -uniosła glos Mandy.- Chodzi o to ,że świat jest niesprawiedliwy...
-Ale świat da się polubić .-usiadła.-Niektórzy nie mają dachu nad głową , nie mają co jeść, nie mają kasy i się nie tną.
-Bo ktoś ich kocha .-po jej policzku spłynęła łza.- nienawidzę swojego losu .
-Los wszystkich ludzi zapisany jest w niebie.
-Nie wierzę w Boga .
-Jezus wierzy w Ciebie.
-A mnie to gówno obchodzi ! Chce tylko spokojnie sobie żyć. Tak żeby nikt mi się nie wpieprzał w moje sprawy. I chce żeby ojciec się skapnął ,że istnieje.
-Ale , będzie dobrze , tylko uwierz w siebie i zacznij spełniać marzenia! Masz jedno życie nie zmarnuj go. -tłumaczył Marco.
-Dobra , mniejsza o to ... będę wracać do domu ...-wstała z fotela
-O nie , nie , nie .-zaprotestował Reus. -Wrócisz do domu i się potniesz i już cię nie zobaczymy .
-Tutaj nocujesz -dokończyła Ola.
W końcu Mandy uległa i zgodziła się na nocowanie u Reusa. Ten do samego wieczora tłumaczył jej ,że źle robi . Chyba to zrozumiała. Marco wiedział ,że każda nastolatka przezywa w życiu taki kryzys . Razem z Olką chcieli jej pomóc.
Ola miała dzisiaj wolne , i nudziła się w domu .Miała nadzieje , że Mandy odbierze od niej telefon i przyjdzie ją odwiedzić. Tak też się stało. Dziewczyny umówiły się na 14 . Marco był w domu i oglądał powtórki meczy.
-Mandy przyjdzie za godzinę.-oznajmiła.
-Yhym.
-Słuchasz mnie ?
-Nosz cholera , co ze mnie za debil , mogłem Kubie podać !-krzyknął.
-Czyli nie słuchasz ...-wyszła z salonu i pokroczyła do kuchni.
Zaczęła myć naczynia . Jak skończyła poszła znudzona do garderoby Marco. Jak weszła zobaczyła ogromny burdel. Szybko poskładała koszulki i powiesiła koszule na wieszakach.
Wybiła 14 i punktualnie do domu Reusa przyszła Mandy .
-Heeej .-zawołała szczęśliwa Ola.
-No siema.-rzekła Mandy.
-Chodź -zaprosiła do środka .-Pójdziemy do salonu i pogadamy.
-Okej-uśmiechnęła się i powędrowała do salonu. Usiadła na fotelu . Wzrok Marco przybiły liczne rany na ręce dziewczyny.
-Powiesz , mi co to jest ?-złapał ją za ręke.
-Nic .
-Taa , bo same się rany na ręce robią ?-spojrzał na nią z pretensją.-Olka ! Patrz co ona narobiła.
Ola przyszła do nich ze szklankami i napojem. Spojrzała młodszą przyjaciółkę.
-Zwariowałaś ?
-Tak.-zaśmiała się do podłogi.-Nawet nie wiecie jak to pomaga.
-No na pewno .-zaczął Marco.-Tłumacz się teraz !
-Bo ja się zagubiłam , nie chce mi się żyć . Ojciec mnie nie kocha , ma mnie w dupie . Tak jak wszyscy z resztą. Czuję się nieakceptowana . Wy tego nie zrozumiecie...
-Ale ... przecież masz nas . -powiedziała zrezygnowana Ola.
-Ta , to nie to samo . Wiecie jak to jest , gdy nie chce ci sie wracać do domu i wolisz chodzic po mieście nocą ? A jak sobię zrobię taką ranę to czuje słodkie mrowienie i ból . Kamień z serca spada.
-To przychodź tutaj . -zaproponował Marco.
-Ale nie o to chodzi ! -uniosła glos Mandy.- Chodzi o to ,że świat jest niesprawiedliwy...
-Ale świat da się polubić .-usiadła.-Niektórzy nie mają dachu nad głową , nie mają co jeść, nie mają kasy i się nie tną.
-Bo ktoś ich kocha .-po jej policzku spłynęła łza.- nienawidzę swojego losu .
-Los wszystkich ludzi zapisany jest w niebie.
-Nie wierzę w Boga .
-Jezus wierzy w Ciebie.
-A mnie to gówno obchodzi ! Chce tylko spokojnie sobie żyć. Tak żeby nikt mi się nie wpieprzał w moje sprawy. I chce żeby ojciec się skapnął ,że istnieje.
-Ale , będzie dobrze , tylko uwierz w siebie i zacznij spełniać marzenia! Masz jedno życie nie zmarnuj go. -tłumaczył Marco.
-Dobra , mniejsza o to ... będę wracać do domu ...-wstała z fotela
-O nie , nie , nie .-zaprotestował Reus. -Wrócisz do domu i się potniesz i już cię nie zobaczymy .
-Tutaj nocujesz -dokończyła Ola.
W końcu Mandy uległa i zgodziła się na nocowanie u Reusa. Ten do samego wieczora tłumaczył jej ,że źle robi . Chyba to zrozumiała. Marco wiedział ,że każda nastolatka przezywa w życiu taki kryzys . Razem z Olką chcieli jej pomóc.
Łukasz i Charlie codziennie
jeździli do As ,żeby pomagać jej z małym Lukasem . Aśka teraz już musiała ich
wyganiać z domu , bo nie pozwoliliby jej dziecka dotknąć.
W domu u Piszczka było jak zawsze -wspaniale . Zibi stał się ulubieńcem Łukasza . Kot łaził za nim krok w krok . Uwielbiał go . A Piszczek go rozpasł , tak ,że zwierzę nie mogło praktycznie wejść na drzewo. Grubas spał cały dzień na kanapie i w między czasie chodził do pokoju dzieci , aby go pogłaskały.
-Nie dawaj mu tyle jedzenia !- krzyczała Charlie.-Pęknie zaraz.
-No ale zobacz jak się patrzy .-mówił Łukasz.-Dam mu trochę ciasteczek.
-To typ oszalał !- zbulwersowała się kobieta.-Zdechnie .
-Dobra , Zibi jedziemy do wujka Kuby.- oznajmił Łukasz. -Gdzie jest smycz ?
-W szafce na buty. -powiedziała Charlie śmiejąc się pod nosem.
Łukasz zabierał kota do swoich kumpli . Miał świra na jego punkcie.
-Jak dziecko się zachowujesz !- krzyknęła .
-No i co ? -podszedł do niej i pocałował jej gorące usta. -Bynajmniej fajne dziecko.
Zaczęli się całować coraz namiętniej . Byli oparci o futrynę . Charlie zaczęła rozpinać koszulę Piszczka ,a on chciał zdjąć jej koszulkę , lecz nadbiegły dziewczynki i im przerwały.
-O fuu , znowu się liżą , chodźmy stąd.-rzuciła Sara .
-Bleeeee.-podsumowała Jo.
Para popatrzyła na siebie i zaczęła się śmiać. Wiedzieli ,że dziewczynki są szczere , ale żeby aż tak .
-Dobra ja idę , dokończymy wieczorem - powiedział Łukasz i wziął kota na ręce .
-Mam nadzieję Paaa. -pożegnała się Charlie.
U Kuby , było jeszcze kilku kolegów . To było dziwne ,że w ich towarzystwie znajduje się kot , ale co tam . Głaskali go i karmili chipsami. Pograli chwilę w Call of Duty i rozeszli się do domów.
Łukasz i Charlie dokończyli wieczorem to co zaczęli w południe.
_______________________
Jednak napisałam ten rozdział . Czuję się lepiej , ponieważ mam takiego osobistego Reusa -DZIĘKUJE ADRIANNA :**
W domu u Piszczka było jak zawsze -wspaniale . Zibi stał się ulubieńcem Łukasza . Kot łaził za nim krok w krok . Uwielbiał go . A Piszczek go rozpasł , tak ,że zwierzę nie mogło praktycznie wejść na drzewo. Grubas spał cały dzień na kanapie i w między czasie chodził do pokoju dzieci , aby go pogłaskały.
-Nie dawaj mu tyle jedzenia !- krzyczała Charlie.-Pęknie zaraz.
-No ale zobacz jak się patrzy .-mówił Łukasz.-Dam mu trochę ciasteczek.
-To typ oszalał !- zbulwersowała się kobieta.-Zdechnie .
-Dobra , Zibi jedziemy do wujka Kuby.- oznajmił Łukasz. -Gdzie jest smycz ?
-W szafce na buty. -powiedziała Charlie śmiejąc się pod nosem.
Łukasz zabierał kota do swoich kumpli . Miał świra na jego punkcie.
-Jak dziecko się zachowujesz !- krzyknęła .
-No i co ? -podszedł do niej i pocałował jej gorące usta. -Bynajmniej fajne dziecko.
Zaczęli się całować coraz namiętniej . Byli oparci o futrynę . Charlie zaczęła rozpinać koszulę Piszczka ,a on chciał zdjąć jej koszulkę , lecz nadbiegły dziewczynki i im przerwały.
-O fuu , znowu się liżą , chodźmy stąd.-rzuciła Sara .
-Bleeeee.-podsumowała Jo.
Para popatrzyła na siebie i zaczęła się śmiać. Wiedzieli ,że dziewczynki są szczere , ale żeby aż tak .
-Dobra ja idę , dokończymy wieczorem - powiedział Łukasz i wziął kota na ręce .
-Mam nadzieję Paaa. -pożegnała się Charlie.
U Kuby , było jeszcze kilku kolegów . To było dziwne ,że w ich towarzystwie znajduje się kot , ale co tam . Głaskali go i karmili chipsami. Pograli chwilę w Call of Duty i rozeszli się do domów.
Łukasz i Charlie dokończyli wieczorem to co zaczęli w południe.
_______________________
Jednak napisałam ten rozdział . Czuję się lepiej , ponieważ mam takiego osobistego Reusa -DZIĘKUJE ADRIANNA :**
świetne :) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :>
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://sylwunia09.blogspot.com/ :)
Ooo dzięki <33 na pewno poczytam *.*
UsuńSuper rozdział :3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://lostmysoulindortmund.blogspot.com/ *__*
biedna Mandy ... świetnie ją rozumiem ...
OdpowiedzUsuńcieszę się że u ciebie już wszystko w porządku :))